A tylko młodzi podwładni dostrzegają to, co oni mają najcenniejszego, czyli ich - jak już mówiłem - śliczność. A starsi to by pogadać o robocie chcieli, nauczyć się czegoś od ministra. A tu śliczny szacunek murowany według maksymy "płacę, więc wymagam" - tłumaczył szwagier.
Broń Boże nie jestem przeciw młodości. Zresztą doświadczenie w ministerstwach niepotrzebne jest. Bo skoro - patrząc na rząd Tuska Donalda, każ-dy może być ministrem obojętnie czego, to tym bardziej doświadczonych ludzi trzeba od ministerstw trzymać jak najdalej. Bo ci na przykład wiedzą, na co wydawać pieniądze. I o nie walczą. A Tusk twierdzi, że kasy nie ma. Dlatego zatrudnia się tych, co się na budżetach nie znają. Ale wiedzą, że 85-latków nie warto leczyć. Jak Mucha Joanna...