Można by nie kłuć w oczy tą kolacją. Można by sprawy nie robić. Można by po faryzejsku, jak czyni to doradca prezydenta prof. Nałęcz, nie wyrażać zrozumienia dla faktu, iż prezydent nie ma samolotu, bo w kraju ciężko. I nie poświęcać całego wywiadu jednej konkluzji, że ten samolot prezydentowi będziemy musieli kupić. Wiemy to. I kupimy mu maszynę jak się patrzy. Po to, by przy kolejnych wizytach w USA mógł propagować polski bigos i nauczać w stylu - swojej żonie trzeba ufać, ale sprawdzać, czy jest wierna. Bo to mu świetnie wychodzi. Choć Obama nie rozumie...
(: Malkontent
2011-08-05
4:00
Można by powiedzieć, że to kwestia racji stanu. Prezydent nie ma czym polecieć na kolację z Obamą. Więc kwestia narodowa. Samolotu brak. I kłopot ogromny dla Kancelarii Prezydenta. Jak Obywatela nr 1 wyekspediować do Białego Domu? Groza! Rejsowym trzeba. Na kolację. A tu niektórych poddanych Bronisława Komorowskiego ledwie na nią stać. Ale to zdrowo nie jeść - diagnozował szwagier.