Łukasz Warzecha: Wygaszanie Ewy Kopacz

2015-01-16 15:28

Zadałem sobie sam torturę – a może pokutę za moje złe uczynki – i zmusiłem się do obejrzenia całych niemal 30 minut rozmowy Kamila Durczoka z Ewą Kopacz. Durczok był jak zepsuty zegar, który raz na dobę wskazuje właściwą godzinę – raz przeprowadził rozmowę z szefową rządu tak jak powinien to robić dziennikarz, traktujący poważnie swoje zajęcie. Może dlatego, że sam pochodzi ze Śląska.

Jeśli jednak chodzi o panią premier, muszę przyznać, że mimo najwyższego skupienia oraz – proszę docenić moje poświęcenie – kilkukrotnego przesłuchania niektórych fragmentów nie byłem w stanie stwierdzić, o co właściwie szefowej rządu chodzi. Owszem, Durczok zadawał pytania konkretne i sensowne, na przykład o to, jaki poziom wydobycia i zatrudnienia w długim okresie przewiduje program, który chce wdrażać rząd w przypadku Kompanii Węglowej. W odpowiedzi dobiegał jedynie jakiś beztreściowy bełkot.
Szef „Faktów” kilkakrotnie zauważał także, że przez siedem lat rządowi PO nie udało się nic zrobić w sprawie naprawienia przemysłu kopalnianego, choć było widać, że zarządy firmy sobie z tym kompletnie nie radzą. „Ja jestem dopiero od 1 października!” – odrzekła na to pani premier. Istotnie, nie należy przecież do partii, która sprawuje w Polsce władzę od siedmiu lat, nie zajmowała nigdy żadnego istotnego stanowiska, a w ogóle jest z ZSL-u, a nie jakiejś tam Platformy. Wszystko, co się da z wystąpienia Ewy Kopacz wydestylować, to zdania w rodzaju: „Postaramy się”, „będziemy walczyć”, „zrobię wszystko, żeby...”.

W sprawie górniczych postulatów uczucia mam mieszane. Znacznie mniej mieszane są moje odczucia w sprawie szefowej rządu, która podczas rozmowy z przedstawicielem bądź co bądź przychylnej sobie stacji telewizyjnej nie jest w stanie nie tylko przedstawić żadnego spójnego pomysłu, ale nie umie nawet przykryć swojej porażającej indolencji w miarę zgrabnymi chwytami retorycznymi. Zamiast tego dostajemy 30 minut ociekającej wodą papki.

Choć może nie całkiem: jedną rzecz pani premier bardzo wyraźnie powiedziała. Zaprotestowała mianowicie – i to kilkakrotnie – przeciwko mówieniu o „zamykaniu kopalni”. Wolała określenie „restrukturyzacja”, ewentualnie „wygaszanie”. I ja to rozumiem – po co babcię denerwować, niech się babcia (Ewa) cieszy.
Utrzymując się w tej poetyce, chciałbym wyrazić nadzieję, że górnicy, gdy w końcu naprawdę się wkurzą, to skutecznie panią premier Kopacz zrestrukturyzują, albo może i wygaszą. Czego jej z całego serca jak najserdeczniej życzę.

Zobacz też: Ewa Kopacz ZDETERMINOWANA, aby dojść do POROZUMIENIA z górnikami! Dla mnie najważniejsze jest dobro górników!