W tym samym niemal momencie rząd ogłosił swoją „tarczę antykryzysową”. Nazywanie tego pakietu w całości kpiną byłoby niesprawiedliwe, ale nazywanie go „tarczą” jest grubą przesadą. To najwyżej tarczka, a bardziej nawet figowy listek. Przedsiębiorcy, zwłaszcza ci mali, którym państwo po prostu zakazało działalności, zamykając na przykład centra handlowe czy restauracje (nie każda jest w stanie przejść na posiłki z dowozem), liczyli, że za czas postoju państwo umorzy im składki ZUS. Zamiast tego dostali zaledwie możliwość ich odroczenia z rozłożeniem na raty. I to raptem na trzy miesiące. To mydlenie oczu.
Żeby dostać dofinansowanie do wynagrodzeń, przedsiębiorca będzie musiał odbębnić tony papierkowej roboty, aby dowieść, że odpowiednio spadły mu obroty, a potem będzie jeszcze musiał wyłożyć 40 proc. z własnych pieniędzy. Przy czym będzie to dofinansowanie tylko do wysokości średniego wynagrodzenia, a do tego 20 proc. będzie musiał dołożyć pracownik (z czego, skoro nie będzie miał dochodów?).
Wobec kryzysu tak potężnego, jaki nam się szykuje – a będzie to coś, czego w naszym życiu jeszcze nie doświadczyliśmy, porównywalne ze skutkami światowej wojny – można było oczekiwać fundamentalnych zmian w podejściu do relacji państwo-przedsiębiorca. Zdjęcia wielu obciążeń, odbiurokratyzowania, cięcia wydatków. Zamiast tego dostaliśmy pakiet, który byłby może dobry na czasy zwykłego spowolnienia, ale teraz jest – mówiąc najdelikatniej – słabiutki.
„Poradzimy sobie” – zapewnił pan premier. I tu ma rację: akurat rządzący na pewno sobie poradzą.
Łukasz Warzecha ostro o programie w s. koronawirusa: Nie tarcza, ale figowy listek
Najbardziej przerażający wykres, jaki w ostatnich dniach widziałem, nie pokazywał liczby zakażonych koronawirusem ani nawet liczby zmarłych. To był wykres, pokazujący najnowsze dane o inwestycjach, sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej w Chinach. We wszystkich tych przypadkach rząd wysokich, niebieskich kresek był zakończony długą czerwoną kreską sięgającą poniżej zera. A mówimy o Chinach – jednej z największych, najprężniejszych gospodarek świata, ale też kraju autorytarnym, który był w stanie wprowadzić bardzo daleko idące ograniczenia wobec swoich obywateli i który zaczął się już wydobywać z kryzysu.