Minister sprawiedliwości Adam Bodnar przekazał marszałkowi Sejmu Szymonowi Hołowni wniosek o wyrażenie zgody przez Sejm zgody na pociągnięcie Łukasza Mejzy do odpowiedzialności karnej. Ma to związek z postępowaniem przygotowawczym prowadzonym przez Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze w sprawie nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych posła. Zarzuca mu się popełnię 11 przestępstw. Sam zainteresowany postanowił odnieść się do zarzutów.
Łukasz Mejza o zarzutach
W czwartek 17 października Łukasz Mejza wygłosił oświadczenie poselskie w Sejmie, podczas którego skomentował w ostrych słowach sprawę zarzutów. Według niego sprawa nie jest tak poważna, jak mogłoby się wydawać.
- Według siepaczy Bodnara jestem przestępcą, bo nie zgłosiłem jakiegoś stryszku, który jest tak niski, że nie da tam normalnie wyprostować, żeby - mówiąc kolokwialnie - nie rozwalić sobie łba o sufit - mówił polityk.
Przywołał także sprawę Kingi Gajewskiej i jej oświadczenia majątkowego. Podkreślił, że polityczka złożyła korektę oświadczenia po 392 dniach, a on po upływie 19 dni. Jak powiedział, on nie zgłosił "stryszku", a posłanka willi. Zwrócił się także bezpośrednio do niej.
- Koleżanko Gajewska, jak do mojego domu, pod moją nieobecność, bo byłem wtedy na posiedzeniu Sejmu, wtargnęło trzech funkcjonariuszy Kierwińskiego na polecenie prokuratury Bodnara, do mojej rodziny, kobiety, która była w zaawansowanej ciąży, to jakoś wtedy nie protestowałaś - mówił Łukasz Mejza.
Polityk zaproponował, by poddać pod głosowanie sprawę immunitetu jego oraz samej Kingi Gajewskiej. Dodał także, że on i jego partnerka są adresatami negatywnych komentarzy i gróźb.
W naszej galerii zobaczysz historię miłości Kingi Gajewskiej i jej męża: