O czym więc świadczy wczorajszy wyrok Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej? Może świadczyć o zmianie postrzegania przez władze Rosji sprawy Katynia. Już nie tuszowanie, tylko - miejmy nadzieję - chęć dogłębnego jej wyjaśnienia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że na tę zmianę wpływ miała katastrofa smoleńska z 10 kwietnia.
Z Katyniem w nowej Rosji było tak: 14 lat prokuratura wojskowa prowadziła śledztwo, gromadząc 183 tomy akt. 116 z tych tomów utajniła, a moskiewski sąd uznał (w zeszłym roku), że mogła utajnić. W tajnych tomach były nazwiska osób odpowiedzialnych za zamordowanie polskich oficerów w 1940 roku. Wydawało się, że to część polityki Putina: o Katyniu nie podawać żadnych informacji, nie wskazywać winnych i wykonawców, a wyjaśnienie sprawy odwlekać.
Wczoraj wydarzyło się jednak coś dobrego. Sąd Najwyższy Rosji uznał, że moskiewski sąd musi jeszcze raz zająć się sprawą utajnienia akt ze śledztwa katyńskiego - w domyśle być może odtajnić, a więc pokazać prawdę z wnikliwego 14-letniego śledztwa.
Na najwyższy szacunek w całej sprawie sądowych bojów zasługują ludzie ze stowarzyszenia Memoriał. To oni walczą o prawdę o Katyniu, składając zażalenia do rosyjskich sądów. Stowarzyszenie Memoriał to stowarzyszenie rosyjskie, a o prawdę dla nas Polaków walczą Rosjanie. Mają wiele do stracenia, wiele ryzykują, działając z otwartą przyłbicą we współczesnej Rosji. To ludzie, którzy zmieniają świat na lepsze. Są w każdym narodzie.