Protest w obronie TVN i wolnych mediów

i

Autor: AP Protest w obronie TVN i wolnych mediów

Lex TVN. Radosław Fogiel idzie w zaprate: "Chodzi o suwerenność Polski"

2021-08-11 6:31

Lex TVN ma dziś trafić do Sejmu. Uderzając w TVN, PiS jednak ryzykuje wiele w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Politycy PiS jednak nie przejmują się konsekwencjami swoich działań i przekonują, jak rozmówca "Super Expressu" Radosław Fogiel, że w ustawie wcale nie chodzi o TVN. "to nie ustawa przeciw TVN, lecz legislacja, która uszczelnia prawo tam, gdzie przy tej okazji wyszły na jaw luki. Jeśli chcemy być poważnym państwem, nie możemy udawać, że mamy prawo ograniczające udziały podmiotów zagranicznych w spółkach medialnych, ale nie trzeba go przestrzegać" - przekonuje Fogiel.

Lex TVN, to zdaniem Radosława Fogla, nic więcej niż doprecyzowanie przepisów prawa. W rozmowie z "Super Expressem" przekonuje, że skoro w Stanach Zjednoczonych istnieje prawo, które pozwala podmiotom zagranicznym na posiadanie jedynie 20 proc. udziałów w mediach, Polska również może stanowić swoje prawo w tej sprawie. Radosław Fogiel przekonuje, że PiS nie idzie na wojnę ze Stanami Zjednoczonymi, a jedynie suwerennie stanowić prawo. Zgadzacie się z wicerzecznikiem PiS? Komentujcie!

„ Super Express”: - Budzący liczne kontrowersje „lex TVN” ma lada chwila trafić pod obrady Sejmu. Zamierzacie w tej sprawie iść do samego końca - swojego lub TVN?

Radosław Fogiel: - Przede wszystkim, nie chodzi tu o TVN.

- Jak nie? Przecież ustawa jest tak napisana, że uderza tylko w TVN.

- A czy to jest naszą winą, że akurat TVN należy do koncernu Discovery w stopniu większym, niż przewiduje to polskie prawodawstwo? Ale powtarzam, to nie ustawa przeciw TVN, lecz legislacja, która uszczelnia prawo tam, gdzie przy tej okazji wyszły na jaw luki. Jeśli chcemy być poważnym państwem, nie możemy udawać, że mamy prawo ograniczające udziały podmiotów zagranicznych w spółkach medialnych, ale nie trzeba go przestrzegać.

- Tyle lat nikomu to nie przeszkadzało, a nagle wam przeszkadza.

- Również tyle lat wyciekały z budżetu miliardy należnych podatków, a nagle nam przeszkadza… Jeśli wcześniejsze władze uznawały, że przymykają oko na omijanie przepisów, to już nie nasza wina. My traktujemy te regulacje poważnie. Sami Amerykanie u siebie mają prawo, które ogranicza zagraniczne udziały do 20 proc.

- I dlatego prezes Kaczyński mówi, że „lex TVN” ma nie pozwolić, żeby kartele narkotykowe przejmowały media w Polsce?

- Pan śmieszkuje na ten temat, ale ta wypowiedź padła w konkretnym kontekście – propozycji wyłączenia z nowej ustawy krajów OECD. A jakie kraje do tej organizacji należą? Kolumbia czy Meksyk...

- W OECD mamy też Włochy, w których działa potężna ’Ndrangheta – czyli mafia z Kalabrii.

- Włochy są krajem UE, tutaj mamy uregulowania wynikające z naszego członkostwa w Unii. Ale dlaczego mamy udawać, że nie wiemy, skąd się bierze część inwestycji rodem z Kolumbii? To jest pranie brudnych pieniędzy.

- Oczywiście, możecie mówić, że żaden El Chopo nam tu nie będzie prał brudnych pieniędzy, a Amerykanie nie będą dyktować, jakie prawo mamy mieć, ale amerykańska administracja ma swoje wieczne interesy i nie lubi, gdy amerykańskie firmy źle traktowane zwłaszcza w krajach sojuszniczych. Pójście na wojnę z USA w tej sprawie to chyba najgłupsza rzecz, jaką można zrobić.

- Przepraszam, do tej pory słyszałem argument o wolności mediów, a nagle rozmawiamy o inwestycjach.

- Jedno wynika z drugiego.

- I dlatego mówię o amerykańskim prawie, które pozwala jedynie na 20 proc. zagranicznych udziałów w mediach.

- Ale pozwoliliśmy kupić amerykańskiej spółce TVN, a teraz chcecie zmieniać zasady, bo wam się TVN nie podoba, a przy okazji chcecie się konfliktować z administracją amerykańską. Nie za dużo głupich rzeczy naraz?

- Proszę wybaczyć, ale stawianie takich tez również nie jest najmądrzejsze. To, że państwo nie zadziałało, kiedy Amerykanie kupowali ponad 49 proc. udziałów, to nie znaczy, że mamy na to przymykać oczy. I treści czy profil redakcyjny konkretnej stacji nie mają z tym nic wspólnego. Druga sprawa, jako partnerzy musimy traktować się po partnersku. Jeśli Amerykanie mają swoje limity w zagranicznych udziałach w mediach, my też mamy do tego prawo.

- Uderzacie w dwie bardzo ważne dla Amerykanów sprawy: wolność słowa i biznes amerykański. To nie ma prawa skończyć się dobrze.

- A w jaki sposób uderzamy w wolność słowa w przypadku TVN?

- Wolność słowa to niezależność właścicieli mediów. Wy chcecie ją ograniczyć, zmuszając do zmian właścicielskich, być może w oparciu w spółki Skarbu Państwa.

- To bezpodstawny zarzut, tym bardziej, że w ustawie będzie poprawka, która przejmowanie mediów przez spółki Skarbu Państwa ma wykluczyć. Jakim ograniczeniem wolności mediów ma być limit 49 proc. udziałów zagranicznych właścicieli mediów, skoro w USA to jest 20 proc.? To tylko doprecyzowanie i egzekwowanie przepisów.

- Wszyscy widzimy, co wyprawiacie w mediach publicznych. Wiemy, co się dzieje w mediach przejętych przez Orlen. Nie powie mi pan, że jak zaczynacie dłubać przy mediach to macie dobre intencje. Doświadczenie uczy, że jest dokładnie odwrotnie.

- Ja za Pańską wiarę lub niewiarę odpowiadać nie mogę. Powtarzam jedno: większość krajów UE ma takie same limity udziałów zagranicznych w mediach. Albo nawet ostrzejsze. Stany Zjednoczone mają taki limit na poziomie 20 proc. Jeśli ktoś twierdzi, że doprecyzowanie tego zapisu w Polsce i jego urealnienie, to zamach na cokolwiek, prezentuje mentalność kolonialną. Wszyscy wokół mogą kształtować swój rynek medialny, by chronić narodowe interesy, poza Polską. Nie przyjmuję tego do wiadomości.

- Dobrze, skoro ws. wolności słowa nie możemy się dogadać, to co z amerykańskimi inwestycjami? Kiedy prezydentem był Trump, a ambasadorką pani Mosbacher, skakaliście usłużnie wokół niej, jak tylko tupnęła nogą w obronie amerykańskich firm. Co się zmieniło, że teraz idziecie na wojnę z Ameryką?

- Cały czas poruszamy się w jakimś opozycyjnym imaginarium, w którym idziemy na wojnę z Ameryką. USA mają prawo bronić swojego rynku medialnego tak samo jak my. Jeśli ktoś tego nie rozumie, patrzy na to jako na uderzenie w cokolwiek, a nie na działalność suwerennego państwa, to jest mi po prostu przykro.

- Jaką cenę w relacjach z USA jesteście zapłacić za przepchnięcie swoich pomysłów ws. TVN? Jakie koszty przewidujecie?

- Koszty czego? Bardziej liberalnych zapisów, niż istnieją w samych USA? Rozumiem, że reakcja może być tylko pozytywna.

- Gratuluję takiego myślenia. Dobrze wiemy, że USA tak nie tego nie odbiorą. Uznają to za uderzenie w amerykański biznes. Koszty polityczne będą dla Polski duże.

- Relacje sojusznicze to relacje partnerskie. Nie zgodzę się na podejście, że mamy być dla USA partnerem drugiej kategorii lub kimś, komu wydaje się polecenia.

- Ale przecież Trump i Mosbacher wydawali wam polecenia.

- Jakieś przykłady?

- Podatek cyfrowy, z którego z podkulonym ogonem się wycofaliście po awanturze amerykańskiej administracji. Tak samo było z listą leków refundowanych, która nie uwzględniała firm amerykańskich, Dokąd Mosbacher nie zrobiła wam awantury. Jak mi pan teraz opowiada, że chcecie być suwerenni, to jest to śmieszne.

- Przede wszystkim proszę się nie wypisywać ze wspólnoty narodowej, to nie jacyś „my”, ale Polska jest suwerenna. Podatek cyfrowy – mówiliśmy wielokrotnie – powinien być wprowadzony na poziomie europejskim, bo dotyczy usług cyfrowych, internetu, które nie zatrzymują się na granicach państw. Nie zgadzam z podejściem, że jakieś zmyślone czy podkoloryzowane na użytek krzykliwych nagłówków groźby mają paraliżować prawodawcę.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Urwanie chmury na Mokotowie
Nasi Partnerzy polecają