Leszek Miller

i

Autor: X-NEWS

Leszek Miller w cotygodniowym felietonie dla "Super Expressu": Chwila wspomnień

2019-06-05 5:07

Pan Piotr Duda drepczący usłużnie przy boku premiera, który odgrodzony ochroną odwraca się od pani prezydent Gdańska, czyli od 82 proc. jej wyborców. Tego obrazu politycznej wpadki NSZZ „Solidarność” nie da się już wymazać.

Ja rozumiem, że pan premier i pan Duda mogli poczuć się nieco zaskoczeni, ale w takich sytuacjach mistrz Słonimski radził: Jeśli nie wiesz, jak się zachować, na wszelki wypadek zachowaj się przyzwoicie”. Zdaje się, że w tym duecie mistrz Słonimski nie ma wzięcia.
Żenująca szarpanina wokół kolejnych rocznic wyborów 4 czerwca 1989 roku, cały ten bogoojczyźniany spektakl teatru obłudy nie wziął się znikąd. To jest rezultat konsekwentnego pomijania faktów i pisania historii „pod” nowych bohaterów. Cała polska prawica ma w tym swój udział.
Co roku słyszymy niezmiennie, że 4 czerwca 1989 roku wszyscy Polacy solidarnie ruszyli do urn, aby przepędzić znienawidzoną władzę. Tymczasem z 27 milionów uprawnionych do głosowania nie poszło do urn 10 milionów. W drugiej turze frekwencja wyniosła tylko 25 procent. Kandydaci władz PRL z listy krajowej dostali świetne wyniki. Gdyby nie reguła, że trzeba było uzyskać ponad 50 proc. głosów cała lista od Mieczysława Rakowskiego – 8,2 mln. głosów do Kazimierza Barcikowskiego – 6,9 milionów weszłaby do Sejmu.

Dziś z takimi rezultatami wstępuje się na urząd prezydenta RP. Podobnie było w wyborach do Senatu. Wskutek większościowej ordynacji wyborczej kandydaci Lecha Wałęsy otrzymując około 70 procent głosów dostali z jednym wyjątkiem 100 procent mandatów. A przecież ordynacja wyborcza mogła być proporcjonalna.
O kapitalizmie nie mówił wtedy nikt, za to nad „terapią szokową” L. Balcerowicza szczelny parasol otworzył NSZZ „Solidarność”. Wspomina prof. Karol Modzelewski: Byłem na rocznicowym spotkaniu w Stoczni Gdańskiej: Był Mazowiecki, ja i Wałęsa, który palnął: "Walczyliśmy o kapitalizm i zwyciężyliśmy". Po chwili trochę się zacukał i dodał: "ale ludziom tego nie mówiliśmy, boby nie zrozumieli". Wkurzyłem się i powiedziałem: „Nie siedziałbym za kapitalizm nie tylko osiem i pół roku, ale ani miesiąca, ani tygodnia. Nie warto".
Po latach można więc powiedzieć, że to nie ruiny muru berlińskiego są symbolem wolności, ale ruiny Stoczni Gdańskiej.