Pani sędzia stworzyła też precedens rozstrzygania sporów historycznych na sali sądowej. Odtąd każdy sąd rejonowy może przeciąć skomplikowane węzły przeszłości, opierając się na kodeksie karnym, co eliminuje setki pożal się Boże różnych specjalistów i ich warsztat badawczy. W następnej kolejności władza sądownicza mogłaby zająć się autorami powstania warszawskiego, czego domagał się gen. Władysław Anders, nazywając powstanie zbrodnią i żądając ukarania jego sprawców.
Sąd skazał gen. Kiszczaka na dwa lata w zawieszeniu. Tego samego, którego Adam Michnik nazwał kiedyś "człowiekiem honoru". Pani sędzia Jethon nie zajmowała się jednak oskarżonym z perspektywy Michnika, lecz z punktu widzenia jego rzekomego członkostwa w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym". Taki paragraf wybrał sobie prokurator IPN do pognębienia ostatnich przywódców PRL. Pani Jethon nie wyjawiła jednak kwestii najbardziej frapującej. Przeciw jakiej legalnej władzy gen. Kiszczak i inni mieliby zawiązać ów związek, skoro sami byli legalną władzą? Nie ukrywali się. Działali z otwartą przyłbicą. Wraz z nimi całe wojsko polskie, milicja i większość Polaków. Do dziś, mimo nachalnej indoktrynacji, połowa Polaków nadal uważa, że stan wojenny uchronił Polskę przed czymś gorszym. Tak samo sądzi wiele zachodnich ośrodków, jak np. CIA, według której najazd układu warszawskiego kosztowałby życie 200 tys. Polaków.
Przesłanki związku przestępczego o charakterze zbrojnym wypełnia w całej rozciągłości Józef Piłsudski, który dokonał wojskowego zamachu przeciw legalnym władzom II Rzeczpospolitej. Pucz Piłsudskiego w bratobójczej walce zabił prawie 400 osób. Był początkiem dyktatury marszałka i brutalnej walki z opozycją. Aresztowano wybitnych polityków, w tym premiera Wincentego Witosa, i znęcano się nad nimi w twierdzy brzeskiej. Nieposłuszni oficerowie i generałowie byli więzieni i mordowani. Pani sędzia nie musi zajmować sobie tym głowy. Ustawa o IPN obejmuje okres od 1939 do 1990 roku. Instytut, zwany przez prof. Andrzeja Romanowskiego "Instytutem Polowania Narodowego", od swych narodzin został zaprogramowany jako narzędzie w walce toczonej przez admiratorów IV RP w imię ich załganej polityki historycznej. Połączone wysiłki IPN i dyspozycyjnego wymiaru sprawiedliwości wydały kolejny zatruty owoc. W opinii publicznej niczego jednak nie zmienią. Ludzie pamiętają prawdziwe okoliczności stanu wojennego. Pamiętają też za granicą.
Gabriel Méretik w "Nocy Generała" pisze, że gdy członkowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Stanów Zjednoczonych otrzymali depesze z Warszawy, odetchnęli z ulgą. "Jedno z głównych pytań, które stawiali sobie od co najmniej sześciu godzin, znalazło częściowo odpowiedź: It's a Polish coup - szepcze jeden z przedstawicieli Pentagonu. To sprawa polska, a nie interwencja radziecka. Osoby zgromadzone w sali operacyjnej Rady Bezpieczeństwa Narodowego oddychają swobodniej".