Leszek Miller

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Leszek Miller: Miłość nie wszystko tłumaczy

2012-05-23 4:00

Pierwszy agent IV RP wyznał mediom: "Jako funkcjonariusz CBA wykonywałem swoje obowiązki z całym poświęceniem i w tej kwestii czuję się spełniony..." Tylko pozazdrościć, w końcu nie każdy może w pracy robić, to co lubi. Jak wiadomo "agent Tomek" spełnił się z poświęceniem przy boku Beaty Sawickiej, byłej posłanki Platformy Obywatelskiej. Dzięki temu sąd nie miał wątpliwości, że Sawicka przyjęła stutysięczną łapówkę w zamian za ustawienie przetargu na atrakcyjną działkę budowlaną na Helu.

Z kolei Beata Sawicka broniła się oskarżając tajne służby o to, że w celach politycznych wykorzystały jej seksualność. Tomek zaprzecza, "nie uwodziłem" zapewnia. No, cóż - to klasyczna sytuacja. Komu wierzyć? Inna ofiara agenta Tomka Weronika Marczuk, też mówiła, że robił do niej "maślane oczy". Może więc wykorzystywanie seksualności to jednak jest metoda pracy CBA? W każdym razie, gdy wyrok się uprawomocni, była posłanka PO będzie mogła przekonać się, co znaczy trzy lata w dokuczliwym odosobnieniu.

W dniu ogłoszenia wyroku media szalały. Następnego dnia było to samo. Beata Sawicka siedząc na ławie oskarżonych nie schodziła z ekranu. Poseł Ziobro triumfował, zupełnie jakby dopadł zmartwychwstałego "Dziada". Poseł Kamiński domagał się przeprosin. Obaj chcieli tego samego - przyznania, że służyli wyłącznie prawu i sprawiedliwości.

Ale prawo i sprawiedliwość dopadło nie tylko Beatę Sawicką. Dzień wcześniej inny sąd zajmował się Barbarą Kmiecik, znaną kiedyś jako "śląską Alexis". Tę uniewinnił. Konkretnie od oskarżeń o udział "w mafii węglowej". Zresztą wcześniej uniewinnił siedmiu (!) innych oskarżonych o to samo. Co oznacza, że żadnej mafii węglowej nie było! Tymczasem właśnie o mafii węglowej pan Ziobro bredzi do dziś, opowiadając dlaczego agenci ABW musieli wejść do domu Barbary Blidy, co wiadomo jak się skończyło. Zaczął niemal natychmiast po śmierci Blidy oznajmiając z trybuny sejmowej, że zmarła uwikłana była w aferę korupcyjną na niespotykaną skalę. Wygłaszając swoje insynuacje kłamał i była to potwarz szczególnego rodzaju. Oczerniana kobieta nie żyła, a sprawcą jej śmierci był ten, który te kalumnie ogłaszał.

"Zeznania" zastraszonej "Alexis" miały spowodować koniec mitycznego układu tworzonego rzekomo przez ludzi powiązanych z SLD. Spowodowały śmierć byłej minister i posłanki, która nie chciała dopuścić by ją upokarzano. Była dumną Ślązaczką. Pokazała ludziom Ziobry, co znaczy godność i honor.

Przy okazji wyroku na Sawicką warto przypomnieć sprawę Rywina. Tu jednoznaczne dowody, realne pieniądze i trzy lata, a przy Rywinie dwa lata, ale za to na podstawie poszlak i bez ani jednej korupcyjnej złotówki. Jest też nagranie - dwóch facetów bełkoce coś o wielkich pieniądzach. Nie wiadomo, czy rozliczali jakieś swoje wcześniejsze interesy, czy coś innego. W każdym razie Rywin nigdy nic nie dostał. Nie było pieniędzy, ale była polityka. To wtedy objawili się pionierzy walki politycznej z użyciem urojeń, naciąganych faktów i świadków, którzy mówią to, czego się od nich oczekuje. Jan Rokita mnożył coraz bardziej fantastyczne wizje urojonych spisków, a Ziobro nie nadążał zmieniać kapeluszy z kolejnymi królikami. Obydwaj pamiętali zapewne słowa znanej piosenki Wojciecha Młynarskiego z 1963 roku "Ludzie to kupią, byle na chama, byle głupio."