Jeśli ktoś nie wie, to Gruzin wdarł się na terytorium Ukrainy przez polsko-ukraińskie przejście graniczne w Medyce - Szeginie przy pomocy swoich zwolenników z czerwono-czarnymi flagami ludobójczej UPA. Przedtem Saakaszwili delektował się kawą w ogródku lokalu Stary Piernik w Rzeszowie, spacerował po mieście z Julią Tymoszenko i rozmawiał z grupą ukraińskich deputowanych. Towarzyszył im Jacek Saryusz-Wolski, który po nieudanej próbie objęcia posady prezydenta Europy nie stracił nic z politycznych nadziei i rozbuchanego animuszu.
Polskim władzom nie przeszkadza, że były prezydent Gruzji ma w swej ojczyźnie sprawy karne za tłumienie protestów, nadużycia władzy i sprzeniewierzenie funduszy państwowych. Nie ma też znaczenia, że jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym oraz że nie ma żadnego ważnego paszportu, bo został pozbawiony zarówno gruzińskiego, jak i ukraińskiego obywatelstwa. Wystarczy, że jest silnie antyrosyjski, a to jest ważniejsze niż wszystkie możliwe wizy, paszporty i pozwolenia.
Nie wiemy, co zamierza Saakaszwili, ale niewykluczone, że po sforsowaniu granicy państwa zechce pokonać granicę w Kijowie. To możliwe, bo pierwsze reakcje ukraińskich władz przywodzą znane słowa Bartłomieja Sienkiewicza, że państwo może istnieć tylko teoretycznie. Sienkiewicz jest na miejscu i podobno został doradcą wizerunkowym miejscowych polityków. Uczy ich, jak dobrze wypadać przed kamerą i jak przygotowywać spoty. Podobno jest też wolontariuszem Fundacji zajmującej się m.in. dostawą kamizelek kuloodpornych. Wygląda na to, że nasz były minister będzie miał roboty po łokcie.
ZOBACZ: Kwaśniewski o życiu EROTYCZNYM Kate i Williama
PRZECZYTAJ: Beata Szydło za plecami prezydenta. Sondaż zaufania
POLECAMY: Nie będzie darmowych reklamówek? PiS planuje nową opłatę