Nie tylko prezentacja współpracowników była oryginalna, Ryszard Kalisz stworzył prawdziwym show, zaskakiwał, zdumiewał śmieszył… Zwłaszcza śmieszył. Na przykład, gdy tłumaczył strukturę wewnętrzną tego, co współbuduje, budując „Dom Wszystkich - Polskę”. Podniósł ramię poziomo, w dłoni trzymał (też poziomo, co ramię znacząco wydłużało) mikrofon pożyczony od jakiegoś dziennikarza. W drugiej dłoni miał drugi mikrofon, ale ten trzymał pionowo. Tym pionowym dotykał do poziomego ramienia, przesuwając go ku łokciowi, co miało ilustrować filary przyszłej listy do Parlamentu Europejskiego: Europa Plus, Ruch Palikota, „Dom Wszystkich - Polska”. Niestety inicjatywa Marka Siwca wypadła poza łokieć, czyli zawisła w powietrzu, co nie wróży dobrze. Zwłaszcza Siwcowi…
Nie wierzyłem własnym oczom i uszom. Poważny człowiek, adwokat, a nawet „wartość dodana” jak kiedyś o sobie mówił… Teraz też mówił, niestety. Na przykład o aparacie partyjnym, który dławi demokrację i zamyka „przestrzeń społecznego działania”. Jak gwałci? - na pierwszych miejscach list wyborczych umieszcza swoich ludzi, a ludzi wartościowych spycha na dalsze, co powoduje, że są wybierani byle jacy, a wartościowi przepadają… Z zażenowaniem muszę przyznać Kaliszowi rację. Rzeczywiście został wybrany do Sejmu z pierwszego miejsca listy warszawskiej. To, że jest parlamentarzystą zawdzięcza aparatowi partyjnemu, który uznał, że lepszy swój Rychu, niż ktokolwiek inny.
Jak wyjaśnił Kalisz, w demokracji, którą on z determinacją buduje - wolnej, od aspołecznego aparatu - rolę aparatu spełniał będzie jednoosobowo Aleksander Kwaśniewski. - U nas jest wiele podmiotów - grzmiał rubasznie („u nas” znaczy w tej ich Europie Plus) - i gdybyśmy wszystko poddawali pod dyskusję, to niczym dobrym by się to nie skończyło. Faktycznie demokracja jest ogromnie męcząca – najpierw wybierają delegatów, potem ci delegaci mądrząc się i krzycząc jeden przez drugiego, wybierają ciała statutowe i te ciała statutowe podejmują decyzje, które, też pochodzące wyboru, władze partii muszą realizować. No, coś okropnego, żadnej przestrzeni dla obywatelskiego działania, żadnej wolności, spontaniczności… A przecież wyjście jest takie proste! I to Rychu je znalazł! - Musimy się zdać na autorytet. Aleksander Kwaśniewski ma bardzo dużą wewnętrzną demokrację i będzie się z nami konsultował, ale decyzję ostateczną musi podjąć on, bo inaczej nigdy nie powstanie wspólna lista do Parlamentu Europejskiego. To Aleksander Kwaśniewski zaproponuje konkretnym osobom kandydowanie. Może zaproponować, ale też może nie zaproponować… Kurcze, to nawet królowa angielska może tylko tyle, na ile pozwala jej konstytucja i wybrany zgodnie z tą konstytucją rząd. Kudy jej do Aleksandra, który będzie mógł wszystko!
- Gdzie ja jestem, zadawałem sobie to dręczące pytanie, patrząc na swojego byłego towarzysza partyjnego. Przez tyle lat byliśmy przekonani, że mamy wśród siebie człowieka rozsądnego, świetnego prawnika, z otwartą głową. Tymczasem ku mojemu zdumieniu okazało się, że Rysiu, to Anioł, niezapomniany bohater „Alternatywy 4”.