Adrian Zandberg

i

Autor: Super Express

Adrian Zandberg dla "Super Expressu": Kuszetką nad Morze Czarne

2019-06-22 5:00

Co roku Komisja Europejska publikuje listę firm odpowiedzialnych za kryzys klimatyczny. Każda tona dwutlenku węgla wypchnięta do atmosfery ma poważne konsekwencje. Zmiany klimatu to susze, wyższe cen żywności, problemy z brakiem wody. Nikogo nie zaskoczy, że na tej niechlubnej liście dominują firmy energetyczne. Ale są też inni winowajcy, o których mówi się rzadziej - linie lotnicze.

Samoloty zastąpiły bardziej ekologiczne środki transportu. Na dalekich trasach nie da się ich oczywiście wyeliminować. W Europie doprowadziliśmy jednak sprawę do absurdu. Linie lotnicze, często przy pomocy dumpingu, wykończyły kolej. Rządzący uwierzyli, że rynek ma zawsze rację, więc patrzyli na to bezczynnie. Dziś w wiele miejsc nie da się już wygodnie dojechać pociągiem. Zamieniliśmy transport ekologiczny na taki, który niszczy środowisko.
Absurdalne efekty tej polityki świetnie widać w wakacje. Z Polski jest blisko do pięknych plaż nad Morzem Czarnym czy nad Adriatyk, ale bardzo trudno dojechać tam pociągiem. Wygodny wagon sypialny, do którego wsiada się wieczorem, żeby rano obudzić się nad ciepłym morzem, to nie jest science fiction. PRL był jakoś w stanie zorganizować takie połączenia. Wagony sypialne funkcjonowały zresztą po obu stronach Żelaznej Kurtyny. Fragmenty tych linii nadal istnieją - sam niedawno jechałem taką trasą, która prowadzi z Belgradu nad Adriatyk. Sama w sobie jest atrakcją turystyczną, z widokami, których nie zapewni żaden samolot.

Można się śmiać, że rodacy jeździli kuszetką nad Morze Czarne, bo nie mieli innych opcji. Ale prawda jest taka, że Polacy nadal spędzają tam wakacje. Co stoi na przeszkodzie, żeby dogadać się z Ukrainą czy Chorwacją i uruchomić tanie, bezpośrednie połączenia nad ciepłe morza? Rząd ma narzędzia, żeby obniżyć ceny przejazdów kolejowych. Tworzymy Inicjatywę Trójmorza, która podobno ma być silnym głosem regionu. Jeśli chcemy pokazać, że potrafimy współpracować, to jest świetna okazja. Dziś w Europie tematem numer jeden jest kryzys klimatyczny. Uruchomienie takich połączeń to nie tylko ulga dla środowiska. Taki gest poprawiłby też nasz wizerunek, nadwątlony bezsensownym awanturami z Brukselą.

O odbudowie połączeń sypialnych myślą już inne kraje. Austriacy otwierają nowe linie, na których jeżdżą takie wagony. Szwedzi będą dotować międzynarodowe połączenia kolejowe, żeby zastąpić samoloty. Rośnie świadomość, że kolej jest mniej kosztowna dla środowiska. A u nas? Coraz trudniej dojechać nawet nad Bałtyk, bo PKP regularnie zmniejsza liczbę wagonów sypialnych. Może już czas to zmienić?