- W latach 80. twórczość naszej alternatywnej sceny muzycznej była mocno zdeterminowana sytuacją społeczno-polityczną. Większość muzyków łączyły dwie rzeczy: walka z systemem i brak pieniędzy - zdradza w rozmowie z "Super Expressem" Kukiz. - Dziś ci sami ludzie, którzy w Jarocinie krzyczeli "pieprzyć system", pilnują kasy, jaką zarobili na buncie, unikając wchodzenia w konflikt z władzą, a często na zmówienie afirmując konkretne partie polityczne. Dzisiejsze piosenki prezentowane w mediach "głównego nurtu" są absolutnie pozbawione kontekstu społecznego, a te, w których istnieje choć cień zaangażowania, nie mają szansy na zaistnienie poza internetem - dodaje.
Kukiz, pomimo że postanowił się związać z polityką, nie zamierza porzucać muzyki. Podczas festiwalu pokazał, że na scenie muzycznej nadal czuje się jak ryba w wodzie. A reakcja publiczności tylko utwierdziła go w przekonaniu, że scena to jego miejsce.