Podczas programu "UkrALINA" nastąpiło łączenie z Mateuszem Lachowskim, dokumentalistą i korespondentem wojennym Polsatu, który obecnie przebywa na wschodzie Ukrainy w Kramatorsku. Jak sam podkreślił, musiał dostać się do centrum tego zniszczonego wojną miasta, by mieć zasięg do przeprowadzenia połączenia. Lachowski opowiadał o wyjątkowo ciężkiej sytuacji, jaka ma miejsce w tym rejonie oblężonego przez rosyjskiego okupanta kraju. - Jest tu prąd od godziny. Podobno w całym mieście. Rozmawiałem z ludźmi, którzy mieszkają tutaj obok, potwierdzili, że od godziny dopiero jest tutaj elektryczność - relacjonował.
Co z ruchem ulicznym? Jak wygląda życie 30 km od "maszynki do mielenia mięsa"?
Jak wygląda życie codzienne zwykłych mieszkańców miast w rejonie frontowym w Ukrainie? O to pytała Mateusza Lachowskiego Alina Makarczuk podczas łączenia się z korespondentem. Czy po ulicach chodzą ludzie i są oznaki normalnego życia codziennego? - Tutaj trzeba to rozgraniczyć. Ja spędziłem teraz dwa dni w Sołedarze, po drodze przejeżdżałem przez Bachmut do Sołedaru i tam nie ma żadnych ludzi na ulicach. Tam nie da się po prostu przeżyć chodząc po ulicy. Są ludzie, którzy tam żyją w piwnicach i to dosłownie całe rodziny. Oczywiście żołnierze tak samo funkcjonują, chowają się w swoich schronach wybudowanych także pozycjach, bo cały czas tam dochodzi do ostrzału - opowiadał Lachowski.
Korespondent zwrócił uwagę na to, że sytuacja w Sołedarze i Bachmicie oraz każdym mieście na linii frontu jest bardzo ciężka. Jak wspominał, zabezpieczył swój samochód na dwa dni w konkretnym miejscu. Jednak to, co słyszał, będąc później w schronie, sprawiło, że wątpił, czy po powrocie do auta nie zastanie go w kawałkach. - Tam miałem schowany samochód przez 2 dni w konkretnym miejscu. Ale i tak obawiałem się, że tego samochodu nie będę miał, biorąc pod uwagę, co słyszałem, jak potężny był ten ostrzał. Były godziny, że nie dało się wyjść z tego schronu. To było spowodowane tym, że o ile pierwszego dnia było spokojnie, to drugiego dnia Ukraińcy zrobili małe uderzenie. Przebili się przez front, zadali duże straty i w odwecie, jak się tylko zaczęło przebijanie przez front, to Rosjanie rzucili chyba całą artylerię, jaką mieli, ostrzeliwali cały Sołedar od świtu do nocy - relacjonował Mateusz Lachowski.
Jak przeżyć w warunkach deszczu żelastwa? Mateusz Lachowski ujawnia
Przeżycie w takich warunkach, o jakich opowiadał korespondent, nie jest łatwe. Ale sam zdołał wydostać się z Sołedaru, któremu Rosjanie urządzili ołowiany deszcz. W jaki sposób wyjechał z tego miejsca? - Wyjechałem w nocy, pod osłoną nocy bez świateł z tego miasta. Tutaj nie ma w ogóle żadnych ludzi na ulicach. Relatywnie, to tutaj w Kramatorsku jest ich sporo. Mam wrażenie, że z każdym miesiącem jest ich więcej. I tak, jak rozmawiałem z częścią z nich też, to część wróciła po tym, jak Ukraińcom udało się odbić Izjum. Przestało być takie zagrożenie ataku dla Kramatorska realne i dla Słowiańska jak Izjium został odbity, jak Łymań został odbity. Wtedy sporo ludzi przyjechało, ale teraz im się ciężko żyje. Jest zimno, dwa dni nie mieli prądu, dopiero godzinę temu wrócił. U niektórych ludzi nie ma także gazu i wody - podsumował korespondent wojenny Polsatu.
Poniżej galeria, w której możecie zobaczyć skutki bombardowań w Ukrainie