- Pan Misiewicz zwrócił się z prośbą w związku z kampanią wymierzoną w jego dobre imię i w niego osobiście, obawiając się, że to może także utrudnić funkcjonowanie Ministerstwa Obrony o zawieszenie w czynnościach - mówił wczoraj Antoni Macierewicz. Misiewicz, który jeszcze kilka lat temu pracował w aptece w Łomiankach, zawrotną karierę zrobił dopiero przy Macierewiczu. Kiedy ten został szefem MON, zrobił Misiewicza swoją prawą ręką. Czarne chmury nad młodym rzecznikiem zaczęły się zbierać w sierpniu, kiedy Macierewicz odznaczył go złotym krzyżem medalu "Za zasługi dla obronności kraju". - Wtedy Jarosław Kaczyński kazał mu się uważnie przyglądać. Czerwona lampka zapaliła się jednak Kaczyńskiemu, kiedy Misiewicz z początkiem września dostał fuchę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Po kolejnych doniesieniach miarka się przebrała - mówi nam ważny polityk PiS. A kamyczkiem do jego zawieszenia w resorcie były informacje "Newsweeka", który podał, że Misiewicz miał namawiać radnych PO z Bełchatowa do koalicji z PiS w zamian za państwowe posady. Misiewicz chce za ten tekst podać tygodnik do sądu. A Nowoczesna ogłasza sukces. - Pierwszy Misiewicz mięknie. Czekamy na kolejnych - komentował Ryszard Petru (44 l.). Przypomnijmy, że jego ugrupowanie ruszyło z akcją "Misiewicze", która polega na przedstawieniu osób, które otrzymały państwowe posady dzięki powiązaniom z politykami PiS.
Zobacz: Max Kolonko o konkursie na prezesa TVP: Jest ustawiony