Zakręty na drodze do pałacu
Rafał Trzaskowski minimalnie przegrał z Andrzejem Dudą w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2020 roku. Wydawało się, że polityk PO ma bardzo duże szanse na objęcie najwyższego urzędu w Polsce w przyszłym roku. Jednak na prostej drodze do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu pojawiły się zakręty. Okazuje się, że dla konserwatystów z PSL mocno progresywna aktywność prezydenta stolicy jest wręcz nieakceptowalna. Chodzi między innymi o rozporządzenie, które zakazuje eksponowania symboli religijnych w stołecznych urzędach, uczestnictwo w Paradach Równości, czy kwestię raportu C40 Cities (włodarze 100 miast na całym świecie, w tym Warszawy uważają, że należy ograniczyć jedzenie mięsa i nabiału oraz zmniejszyć liczbę samochodów). Senator PSL Jan Filip Libicki mówił w "Sednie Sprawy", że na dzisiaj nie oddałby głosu na Trzaskowskiego.
Żebym miał głosować na Rafała Trzaskowskiego to Rafał Trzaskowski musiałby wykonać pewne gesty. Gesty w stosunku do osób o wrażliwości konserwatywnej. Ja mam wrażenie, że na dzisiaj nie tylko nie chce wykonywać gestów pod adresem ludzi o tej wrażliwości, ale chyba w ogóle nie do końca zdaje sobie sprawę, że tacy ludzie istnieją. I to jest pierwsza uwaga. Więc na dzisiaj ja bym powiedział, że na niego głosu nie oddam - twierdzi Libicki
To nie pierwsza taka deklaracja z szeregów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Także jeden z liderów tej formacji Marek Sawicki wprost mówił, że nie zagłosuje na Rafała Trzaskowskiego. - Niektóre pomysły prezydenta stolicy mogą być dla nich trudne do przełknięcia. Nie chodzi tylko o ludowców, ale szerzej o konserwatywnych wyborców, którzy mogą szukać alternatywy dla PIS. Cała Platforma mocno przesunęła się na lewo, a Rafał Trzaskowski wręcz wytyczał ten progresywny trend. Akcję dotyczącą symboli religijnych w urzędach za niepotrzebną uznało też wielu polityków PO - wyjaśnia politolog doktor Sergiusz Trzeciak.