Uf, ile roboty! Była premier w ostatnim tygodniu ruszyła w wielki objazd po Polsce - brała udział w konwencjach partyjnych, rozmawiała z przedsiębiorcami i zwykłymi Polakami, namawiając gorąco do głosowana na PiS.
Takie samo tempo narzucił sobie były minister zdrowia w rządzie PO, który towarzyszył Grzegorzowi Schetynie i Małgorzacie Kidawie-Błońskiej w spotkaniach z wyborami w całym kraju, do tego pomagał w kampanii mniej znanym posłom. Zarówno Szydło, jak i Arłukowicz byli tak zapracowani, że nawet opuścili pierwszy dzień posiedzenia plenarnego Parlamentu Europejskiego! Dlaczego ugrupowania wykorzystują tak chętnie w kampanii tych europosłów?
- Partie otaczają się po prostu najbardziej popularnymi politykami, którzy zweryfikowali się całkiem niedawno, bo w maju. Arłukowicz miał bardzo dobry wynik, Szydło – rekordowy wynik. To mają być dodatkowe dopalacze, których celem jest „doładowanie” polityków kandydujących z głównych formacji politycznych. Co znamienne, nie ma tego zjawiska w przypadku lewicy, chociaż właśnie trzech byłych premierów na grzbiecie Grzegorza Schetyny i Włodzimierza Czarzastego, czyli Koalicji Europejskiej weszło do Parlamentu Europejskiego. Nie widać jednak, by panowie Belka, Cimoszewicz, czy Miller bardzo się aktywizowali po stronie lewicy – uważa prof. Antoni Dudek, politolog.