Andrzej Duda konkurencją dla PiS?
Dekada Andrzeja Dudy w Pałacu Prezydenckim powoli dobiega końca. Trudno spodziewać się, że tak doświadczony, ale wciąż młody polityk, przejdzie na emeryturę. Dlatego w centrali PiS coraz częściej pojawia się pytanie o polityczne plany głowy państwa. I jednocześnie obawa, że Andrzej Duda, razem ze swoim najbliższym współpracownikiem ministrem Marcinem Mastalerkiem (40 l.) myślą o powołaniu konkurencyjnego wobec PiS bytu. Niektórzy politycy podejrzewają, że do nowego projektu mogliby zostać też zaangażowani popularni politycy, którzy nie odgrywają dzisiaj ról odpowiadających ich wielkim ambicjom, jak Beata Szydło (61 l.). - Jedno można powiedzieć bez żadnych wątpliwości: prawica bez prezydenta Dudy po 2025 roku nie przetrwa – mówił w RMF Mastalerek po przegranych przez PiS wyborach. Szef gabinetu głowy państwa wielokrotnie jednak podkreślał, że nie ma mowy o bezpośrednim zaangażowaniu Dudy w partyjną politykę, ale nie wszyscy wierzą w takie deklaracje. - Biorąc pod uwagę obecne problemy finansowe i kadrowe PiS, swego rodzaju kryzys po przegranych wyborach, to gdyby jeszcze teraz jakieś bliskie środowisko zadało cios w plecy, prezes może obudzić się w sytuacji, której obawiał się przez całe swoje polityczne życie - słyszymy od polityka PiS.
Tego prezes obawia się najbardziej
Bo faktycznie dla Kaczyńskiego ewentualna dekompozycja partii byłaby czymś zdecydowanie gorszym niż utrata władzy w państwie. - Niechęć wobec prezydenta podsyciła jeszcze polityczna gra wokół małopolskiego sejmiku, w której dużą rolę odegrała Beata Szydło, ale też otoczenie Andrzeja Dudy – słyszymy w otoczeniu władz PiS. W tym kontekście ciekawie wyglądają zapowiedzi odmłodzenia władz Prawa i Sprawiedliwości, co ma wydarzyć się już na przełomie września i października. W ramach tych zmian stanowisko wiceprezesa ma stracić była premier. Tymczasem kiedy kilka miesięcy temu autor tego tekstu zapytał Jarosława Kaczyńskiego o polityczną przyszłość głowy państwa, usłyszał niezwykle lakoniczny komentarz. - Ja przyjąłem taką zasadę, że jeżeli chodzi o pana prezydenta, to ani słowa – powiedział tylko prezes PiS w „Sednie Sprawy”, przyznając jednocześnie, że obaj politycy nie rozmawiali osobiście od 4 lat. Ten regres w stosunkach pałacu i Nowogrodzkiej zaczął się w 2017 od prezydenckich wet dotyczących ustaw sądowych. Kluczowe miało być nawet nie tyle odrzucenie ważnych przepisów, co późniejsze negocjacje władz PiS z Andrzejem Dudą. - Kaczyński strasznie się irytował tym, że musi przyjeżdżać na jakieś rozmowy. Jako wytrawny polityk zaciskał zęby i był na tych spotkaniach. Zachowywał się nawet zaskakująco uprzejmie wobec prezydenta, ale to była tylko gra. Tak naprawdę wtedy na trwałe zmienił się jego stosunek do Andrzeja, a potem było już tylko gorzej – mówi nam polityk z otoczenia prezydenta.
Działali ramię w ramię
Przeciwko tezie o fatalnych relacjach dwóch kluczowych ośrodków władzy protestuje jednak Krzysztof Łapiński (46 l.). - W ciągu 8 lat zdarzały się oczywiście momenty trudniejsze i konfliktowe. Ale pamiętajmy, że w tym czasie przez parlament przeszło naprawdę wiele ustaw, a później prezydent je podpisywał. Przedstawianie tych relacji wyłącznie jako trudnej współpracy byłoby nieprawdziwe. Przecież w kluczowych sprawach jak 500+, wiek emerytalny, potem 13, 14 emerytury, czy kwestie bezpieczeństwa, rząd i prezydent Andrzej Duda działali ramię w ramię – mówi były rzecznik prezydenta