"Super Express": - Nie dziwi pani obrona Wojewódzkiego i Figurskiego ze strony znanych lewicowych dziennikarzy?
Joanna Senyszyn: - Każdemu należy się obrona. Zawsze mówili podobne rzeczy i nie pierwszy raz przekroczyli cienką linię satyry. Mieli pecha, że trafili na moment euforii pod nazwą "Kochajmy się na EURO 2012". Kiedy indziej przeszłoby to bez większego echa.
- Na naszych łamach ostro zareagowała prof. Środa. "Przekrój" dał jeszcze bardziej ostry tekst. Ta reakcja to jakiś podział na lewicy?
- Zależy od tego, jak się rozumie ich wypowiedź. Jeśli dosłownie, to ostra krytyka jest uzasadniona. Jeśli tak jak sami autorzy, to się krytykę łagodzi. Tu przeważyła kwestia prywatnego stosunku do autorów tych słów. Mówi się: "Jak cię widzą, tak cię piszą". A tu: "Jak cię lubią, tak cię piszą". Lubimy, to interpretujemy na korzyść. Nie lubimy, to zawsze można przyłożyć.
- Od lewicy można chyba oczekiwać krytycznej postawy wobec takich słów. Podkreśla walkę z mową nienawiści i dyskryminacją...
- Lewica potraktowała te słowa jako satyrę na niewłaściwe zachowanie części Polaków wobec Ukrainek. I przyjęła za dobrą monetę tłumaczenia autorów. Dlatego nie ma tak gwałtownej reakcji. Sprawę rozdmuchano, a nie było takiej reakcji na dużo gorsze słowa Rydzyka o Marii Kaczyńskiej - że to czarownica, która powinna się poddać eutanazji. To była czysta mowa nienawiści wobec żony głowy państwa.
- Tak jak piosenka "Po trupach do celu" duetu W&F po śmierci pary prezydenckiej.
- Akurat w tym wypadku Wojewódzki i Figurski byli prorokami we własnym kraju. Od pewnej chwili katastrofa była wykorzystywana w celach politycznych dość bezwzględnie.
- No tak, "jak się kogoś lubi, to się różne rzeczy interpretuje na jego korzyść" - jak pani powiedziała...
- Tak, lubię ich i cenię ich poczucie humoru, choć język nie zawsze mi odpowiada. Tutaj przegięli. Wypowiedź dotyczyła zbyt delikatnej materii. Przemoc wobec kobiet to sprawa poważna. Nie powinni pouczać rodaków w ten sposób. Są rzeczy, z których żartować nie należy.
Joanna Senyszyn
Europosłanka SLD