Janusz Piechociński

i

Autor: Piotr Piwowarski

Janusz Piechociński: Ani sukces, ani klapa

2012-05-10 4:00

Przygotowania do EURO 2012: skok cywilizacyjny czy niespełnione nadzieje?

"Super Express": - Rządowa spółka PL.2012 ogłosiła, że nie udało się tylko 1/8 planowanych inwestycji. To prawda czy kłamstewko ukryte pod kreatywną księgowością?

Janusz Piechociński: - To zależy, o jakich planach mówimy. Tych, które w euforii 2007 roku ogłaszali na wyścigi politycy, rynek i samorządy? Czegóż tam nie było! A może tych, które wciąż w euforii ogłaszano w 2008 roku? Wtedy ta 1/8 będzie mocno przesadzona... Później nieustannie to zmieniano.

- Dlaczego?

- Gdy okazało się, że pomoc z budżetu centralnego sprowadzi się do zadań już realizowanych przez Polskie Linie Kolejowe, dyrekcję dróg i autostrad, to wstydliwie zaczęto wycofywać się z wielu planów. Lista zaczęła się żałośnie kurczyć. W 2008 roku dokonano np. zabiegu przypisania do EURO wszystkiego, co zrobiono w transporcie kolejowym od 2001 roku.

- No to tu statystyki będą dobre.

- Z miejsca 60 proc. planu kolejowego było wykonane (śmiech). Zmieniano też plany drogowe. Na zewnątrz nie warto narzekać i przekonywać Europy, że się nie udało. Tam prezentujmy szklankę do połowy pełną. Przed sobą musimy jednak przyznać, że Spółka PL.2012 z Marcinem Herą ograniczyła się do raportu dla UEFA, koordynacji zadań i informacji. Pojawiło się głupie kryterium najniższej ceny w przetargach. Czołowi polscy politycy nie znoszą też, gdy przynosi im się złe informacje. Stąd do końca szli w zaparte. Weźmy ministra Grabarczyka. Jego zastępca od dróg ogłaszał z fanfaronadą, że jak się coś nie uda, to przejedzie się rowerem. No i przejechał się rowerem, przeżył i wszyscy się z tego cieszyli. Co z tego?

- Jakie były główne plany EURO?

- Miasta gospodarze EURO miały być połączone autostradami, drogami bądź koleją z możliwością poruszania się 160 km na godzinę. Do tego kilkadziesiąt dworców i porty lotnicze. I program zrealizowano tylko w przypadku lotnictwa.

- Co z resztą?

- Drogi - tu celem były A1 i A4 do granicy ze współgospodarzem imprezy Ukrainą. Nie udało się. Kiepsko jest z obwodnicą dookoła Warszawy i doprowadzeniem A2. Nie udało się też wykonanie planu na kolei. Zrealizowano 15 proc. programu dworcowego. Na szczęście udało się uruchomić pierwszy po 30 latach program rewitalizacji przestrzeni dworcowej. Co ciekawe, od euforii pod hasłem "wszystko się uda" przeszliśmy w ostatnim czasie do stanu totalnej depresji, co też jest przesadą. Tak jak kiedyś studziłem optymizm, dziś walczę z tym narzekaniem na wszystko. Teraz warto się zmobilizować. Większość inwestycji będzie służyła ludziom i warto tu dbać o jakość.

- Ta mobilizacja i pośpiech nie służyłyby jakości...

- Dlatego ostro krytykuję ten pośpiech z przejezdnością dróg. Bądź rozgrzebywanie budowy metra w Warszawie - można było poczekać miesiąc lub dwa. W kontekście innych inwestycji miałem konflikt z ministrem Grabarczykiem. Twierdziłem, że jeżeli inwestycji nie udostępni się zadań wykonawcom do połowy 2009 roku będą zagrożone terminowo, jakościowo...

- W pańskiej ocenie EURO będzie klapą czy sukcesem?

- Ani tym, ani tym. Nie będzie ani takiego dramatu, jak sądzą niektórzy. Od początku podchodziłem z dystansem do tych zachwytów, jak EURO 2012 podniesie nam PKB. Hotele, drogi, to, co zrobiono na kolei, zostaną. Pewne inwestycje będą kontynuowane. Nie będzie aż takiego dramatu komunikacyjnego. Są jednak rzeczy, o których wspomniałem wyżej. Irytuje mnie też, że Poczta Polska nie zarobi na znaczkach EURO, bo ktoś tego nie dopilnował. Choć na Janie Pawle II w 2002 zarobiła 10 mln zł na czysto. No i przyszłość tych stadionów...

- Właśnie. To będzie garb dla państwa i samorządów?

- W 2007 roku skrytykowałem plan budowy Stadionu Narodowego, sugerując, że lepiej zainwestować w stadion Legii, dodając tam 15-20 tys. miejsc i pieniądze na Narodowy przekazać na komunikację publiczną w Warszawie. Dziś niemal wszyscy obudzili się, że wybudowaliśmy stadiony za drogo, źle, za późno, a w dodatku nie będzie pomysłu na ich wykorzystanie.

- Wiele osób uważa, że stadiony na siebie nie zarobią.

- Będzie problem. Jeden z prezydentów miast mówił, że firma konsultingowa dała mu studium z 9 mln zysku rocznie ze stadionu. Co to za studium?! Sam mógłbym napisać zysk 30 mln rocznie, z koncertem U2 co dwa tygodnie i co tydzień meczem Polska-Hiszpania. Wtedy dochód można osiągnąć.

Janusz Piechociński

Poseł PSL, wiceszef Sejmowej Komisji Infrastruktury