Janusz Korwin-Mikke

i

Autor: Andrzej Lange

Janusz Korwin-Mikke: Szajka szykuje mieszki

2013-01-15 3:00

W czasach upadającego feudalizmu zdarzało się, że co poniektóry książę cierpiał na brak gotówki. A drużynę trzeba było opłacić - bo co to za książę bez drużyny? Jaki rolnik zapłaci podatki księciu, który nie ma drużyny, która by chroniła chłopów przed wrogami?

W takich przypadkach zdesperowani władcy brali drużynę, szli na gościniec i rabowali przejeżdżających kupców. W tej chwili bankrutuje III Rzeczpospolita. Nie tylko ona zresztą: bankrutuje cały socjalizm. P. Jan Vincent (znany w Polsce pod pseudonimem Jacek Rostowski) pożyczył wprawdzie od Japończyków 4 miliardy - ale na długo to nie wystarczy...

Więc zebrał drużynę i hajda na gościńce. Oczywiście: wszystko jest nowocześnie. Zamiast drużynnika z maczugą stoi na drodze fotoradar. Fotoradar robi zdjęcie, przychodzi nakaz zapłaty, płacimy elektronicznie, przelewem... Ale jest to dokładnie taki sam rabunek, tylko w nowoczesnym opakowaniu. Dawniej socjalistyczne rządy udawały, że inkasują te mandaty po to, by było "bezpieczniej". Teraz już nie udają: pozycję "dochody z mandatów" p. Vincent wstawił do budżetu.

No i teraz policjanci będą musieli wykonać plan grzywien. Jak nie wykonają - nie będzie premii.

Nie ma to nic wspólnego z bezpieczeństwem na drogach. Jadę sobie "gierkówką" do Katowic. Droga równa, szeroka - jadę 120 km/h i spokojnie do Katowic zdążę...

Jeśli jednak co 15 km mam fotoradar i muszę zwalniać do 70 km/h, to potem muszę zasuwać 150 km/h, aby to odrobić. To już jest mniej bezpieczne. Tylko p. Vincent się cieszy - bo przy takiej jeździe jest większe zużycie paliwa. A w każdym litrze paliwa

3/4 ceny to podatki... Łupienie kierowców to tak opłacalny business, że Inspekcja Ruchu Drogowego podobno chce zakupić kilka helikopterów. Będą latały nad głowami i wykrywały szybko jadących kierowców. Co ciekawe: gdy ograniczana jest prędkość na drogach, liczba wypadków rośnie.

To chyba oczywiste. Na kierowców na ogół idą ci, którzy najlepiej jeżdżą. Do przewozu używa się najlepszych ciężarówek. Gdy wprowadzimy ograniczenia prędkości, do przewiezienia tych samych towarów potrzeba będzie więcej kierowców i więcej samochodów. Na drogach pojawią się gorsi kierowcy i gorsze samochody. A 60 proc. wypadków popełnia 10 proc. najgorszych kierowców. Co więcej: jadąc z Warszawy 120 km/h, jestem w Szczecinie

po 5 godzinach. Jadąc 70 km/h, będę po 12 godzinach. Zmęczony, znużony.

I wtedy właśnie najczęściej dochodzi do wypadków. We wszystkich krajach po ograniczeniu prędkości liczba wypadków rosła. Jednym z niechlubnych rekordów jest przebudowa drogi Kraków-Rzeszów. Przebudowano ją tak, by nie dawało się wyprzedzić!! Dla bezpieczeństwa!!

Efekt: jedzie się dwa razy dłużej, bo wleczemy się za najwolniejszym. A liczba wypadków wzrosła o 10 proc. - bo jednak zdesperowani kierowcy próbują wyprzedzać na siłę. Podobno na tej trasie uruchomiono wreszcie autostradę. Uff... Jednak co z resztą naszego pięknego kraju okupowanego przez szajkę bandytów?