Jacek Żakowski

i

Autor: Piotr Bławicki Jacek Żakowski

Jacek Żakowski: W tabloidach też bywa etos

2013-03-01 3:00

Mama Madzi na okładce "Polityki" - opinia publicysty.

"Super Express": - Zapowiadał pan, że nie będzie omawiał artykułów z pism, w których na okładce jest mama Madzi. Tymczasem Katarzyna Waśniewska jest na okładce ostatniego numeru pańskiego tygodnika...

Jacek Żakowski: - Nie ma co udawać wariata, a pan chyba trochę go udaje...

- Powiedzmy, że trochę. Koledzy zrobili panu numer i dali to bez pańskiej wiedzy?

- Po pierwsze, mówiłem literalnie o pismach, gdzie jest Madzia...

- No teraz to pan trochę udaje...

- Zgoda, to nie ma znaczenia. Nie chodzi oczywiście o wizerunek osób. Wprowadziliście jednak czytelników w błąd, bo ja nie piszę o Madzi, ale analizuję zjawisko "mama Madzi". Chodzi mi jednak o epatowanie miesiącami sensacją tego rodzaju. Okładka i mój tekst w "Polityce" jest o tej chorobie, którą wyrażają relacje mediów. Nie jest jednak ludożerczym pastwieniem się. To kompletnie inne sprawy. Nadmieniam o tym na początku.

- Nadmienia pan też, że niektóre media torturowały pana tym tematem interesownie. A można bezinteresownie?

- Wiele redakcji decyduje się pokazać coś, co jest komercyjnie nieopłacalne. Ze względów etosowych, odpowiedzialności dziennikarskiej. Powiem więcej - nawet gdy przyjrzymy się tabloidom, to też pojawia się takie bezinteresowne, etosowe dziennikarstwo, które nazwałbym "społeczną odpowiedzialnością biznesu". Akurat w tej sprawie takich pobudek nie widziałem, choć ogólnie mam przyjazny stosunek do prasy popularnej.

- Wyobraża pan sobie media, które nie zajmą się taką sprawą? Interesuje to większość czytelników.

- To nie interesuje większości czytelników.

- Nie zgodziłbym się...

- Ten temat został wybrany do epatowania czytelników. Spraw dzieciobójstwa jest wiele. Coś sprawiło jednak, że media tym razem zainteresowały się szczególnie. I właśnie na to zwracam uwagę.

- "Super Express" często opisuje ludzkie tragedie, także dzieciobójstwa. Sprawa Katarzyny W. przykuła jednak uwagę bardziej. Na początku matka Madzi wzywała bowiem wszystkich do pomocy przy porwaniu dziecka.

- Na pewno tak. Z ofiary stała się diablicą. Najpierw olbrzymia fala współczucia... Ona wykorzystała media, a później nastąpiło odwrócenie ról. W pewnym momencie stała się jednak produktem medialnym jako ofiara. I później żal było mediom ten produkt odłożyć.

- W tekście sugeruje pan jednak, że powodem tragedii Madzi jest presja konserwatywnego, katolickiego społeczeństwa. Brak tolerancji dla kobiety, która nie chce być matką. Skąd to przekonanie?

- Kiedy obserwuje się profil psychospołeczny Katarzyny W., to była młoda dziewczyna, która nie była emocjonalnie przygotowana do tej roli. Zdarzyło się dziecko i stanęła wobec bariery kulturowej, która nie pozwoliła jej na uwolnienie się od ciężaru dziecka w inny sposób. Nie twierdzę, że innych możliwości nie ma, ale są kulturowo zablokowane, jest to trudne. To problem jej, ale także rosnącej grupy kobiet.

- Za tę hipotezę zapewne oberwie pan od wielu kolegów...

- Jestem przyzwyczajony do obrywania po łbie. Pytanie czy w dobrej sprawie?

- Wczuję się jednak w rolę Agnieszki Kublik z "Wyborczej" z jej rozmowy z prof. Nęckim i zapytam: rozmawiał pan z Katarzyną W?

- Nie rozmawiałem...

- A z jej rodziną? Sąsiadami? A wysuwa pan hipotezę, dlaczego mogła tak postąpić. Sam potępił pan naukowców za takie hipotezy.

- To jest kompletnie inna sytuacja. Ja nie analizuję motywacji mamy Madzi.

- Analizuje pan, że czuła presję konserwatywnego społeczeństwa...

To jest oczywiste. Zwróćmy uwagę, że pilnowałem się jednak, żeby nie psychologizować jej roli. Podkreślam problem socjologiczny kobiet generalnie. Oczywiście mogę się mylić, ale ta analiza jest uprawniona. Nie powiem jednak, że zrobiła to np. w depresji poporodowej, bo to można zrobić dopiero po badaniu. Pan czy ja jako dziennikarze moglibyśmy wydać jakiś pochopny sąd w tej sprawie. Nie jesteśmy autorytetami. Naukowiec jednak nie powinien. To szerszy problem z ekspertami. Pamiętamy ekonomistów, którzy chętnie wypowiadali ideologiczne sądy o kryzysie, które w żaden sposób nie były ugruntowane. Używali do tego jednak swojego autorytetu.

- Dzieciobójstwa zdarzają się nie tylko w społeczeństwach konserwatywnych. Może to po prostu przypadek psychopatyczny?

- To prawda, nie było epoki, w której dzieciobójstwa się nie zdarzały. Są jednak pewne czynniki, które temu sprzyjają. Mogą być te, mogą być inne. W Polsce nie ma też np. żadnego systemu monitorowania stanu kobiet po urodzeniu dziecka. Jaka jest skala depresji poporodowej? Kiedyś jeszcze były tzw. położne odwiedzające je w domach. Dziś te kobiety zostawia się same. Media zmarnowały okazję, jaką była ta sprawa, do zajęcia się przy okazji poważnym problemem. Podkreślę, że nie tylko tabloidy.

Jacek Żakowski

Publicysta tygodnika "Polityka"