Tragedia w Pucku pokazuje, jak zwykli ludzie są bezradni wobec urzędniczej bezduszności i bezkresnej głupoty. Danuta Elend - babcia piątki dzieci - zareagowała natychmiast na wieść o tragicznej śmierci wnuka. Na własną rękę próbowała pomóc pozostałej czwórce, w tym wciąż jeszcze wtedy żyjącej Klaudii. Zrobiła wszystko, co wydawało jej się, że zrobić może. Prokuratura, sąd, PCPR... Może gdyby napisała list otwarty do premiera albo ministra sprawiedliwości... Może gdyby widowiskowo podpaliła się pod Kancelarią Premiera... Może wtedy Klaudia by żyła...
Danuta Elend naiwnie uznała jednak, że urzędnicy znają prawo i respektują je. A przede wszystkim uwierzyła, że urzędnicy służą ludziom i nie pozwolą, by wybrani przez nich rodzice zastępczy ze zwierzęcym okrucieństwem mordowali jej wnuki. Dziś już nie wierzy ani w prawo, ani w sprawiedliwość. I wie, że w Polsce urzędnik jest panem życia lub śmierci. W jej przypadku, niestety, śmierci.