Medycy skupieni w Porozumieniu Zielonogórskim i Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy (łącznie niemal 50 tys. osób) postanowili zawalczyć z rządem, protestując przeciwko nowym przepisom ustawy refundacyjnej. Rozumiem niezadowolenie lekarzy, którzy dbają o własne interesy i o własne kieszenie. Każdy ma prawo walczyć o swój portfel. Nie rozumiem jednak, i w żaden sposób nie mogę zaakceptować faktu, że lekarze stawiając na recepcie stempel "Refundacja do decyzji NFZ", w rzeczywistości walczą nie z rządem, ale z pacjentami. Bo rząd ma w nosie to, czy chory na cukrzycę bądź astmę będzie mógł swój lek wykupić i ile za niego zapłaci. Obawiam się, że pacjent zostanie sam ze swoim problemem.
Protest polegający na szantażowaniu rządu chorymi i wykorzystywaniu ich do walki o własne interesy jest działaniem wyjątkowo nieetycznym. Powiem więcej, jest wyjątkową niegodziwością ze strony lekarzy.
Na temat etyczności takiego postępowania chcieliśmy porozmawiać z Krzysztofem Bukielem, szefem OZZL. Nie zgodził się. W jednej z telewizji informacyjnych niezadowolonym z protestu pacjentom polecił, by poszli protestować pod gmach Kancelarii Premiera albo Ministerstwo Zdrowia. Trzeba być wyjątkowo podłym albo ograniczonym intelektualnie, by przerażonym i zagubionym ludziom składać takie propozycje.