Hanna Lis nie mogła dłużej milczeć o tym, co wydarzyło się, gdy tylko wsiadła do taksówki. Sama stara się przestrzegać obostrzeń i zminimalizować swoje ryzyko zachorowania na koronawirusa, jednak najwidoczniej nie wszyscy się przejmują pandemią. Opowiedziała o tym na swoim Twitterze.
Nie przegap: Szokujące, co Magda Gessler powiedziała bratu! Piotr Ikonowicz się wygadał. Chodzi o pieniądze
- Jadę taksówką. Pan z maseczką pod brodą, zapytany przeze mnie, po co mu ona pod brodą, odpowiada z przekąsem "pani z tychm co się boją", po czym zakłada maseczkę pod nos. Ekranu w taksówce brak. Tak to się NIGDY nie skończy. Może by wreszcie zacząć surowo karać? – przytacza.
Nie tylko rozsierdziło Hannę Lis. Zwróciła też uwagę na zachowanie części osób, które robią zakupy w sklepach. Z jej obserwacji wynika, że oni także z lekweważniem podchodzą do noszenia maseczek ochronnych.
- W sklepach to samo: polski trend to brudna, stara maseczka na brodzie, w najlepszym wypadku pod dumnie wystającym nochalem. Obsługa udaje, że nie widzi. Ot walka z Covid po polsku. Przed nami jeszcze z pięć fal, a na końcu tsunami – napisała.
Zdenerwowanie żony Tomasza Lisa może potęgować fakt, że w ostatnich dniach zanotowano duży wzrost zakażeń wśród Polaków. Z tego powodu też zaostrzono obostrzenia w województwie mazowieckim i lubuskim, na powrót zamykając hotele, galerie sztuki, kina, teatry czy baseny.