Hanna Lis stara się walczy z pandemią koronawirusa i podnosić świadomość społeczeństwa na temat zagrożenia. Jakiś czas temu była oburzona zachowaniem taksówkarza, który nie miał maseczki, a dodatkowo wyśmiał dziennikarkę, kiedy ta zwróciła mu uwagę. Teraz była żona Roberta Smoktunowicza przypomniała swój post ze stycznia 2020 roku, kiedy to zauważyła, że mimo obecności koronawirusa w Chinach w Polsce nie zakazano lotów do i z tego kraju, mimo że inne państwa decydowały się ich zamknąć. Teraz obawia się, że historia się powtórzy, a nowa mutacja koronawirusa przybędzie do naszego kraju. – Przypominajka, o czym pisałam i przed czym alarmowałam pod koniec stycznia 2020 roku. Na długo zanim karierę zrobiło słowo pandemia. Nic nas to nie nauczyło? Dalej chaos? Zamykamy, otwieramy. Bez ładu, bez składu. Więcej lotów z Indii, więcej! – napisała. - Kompletni amatorzy, czy zwyczajni głupcy, bo nie mogę zdecydować? – dodała w komentarzu, uderzając najpewniej w osoby, które decydują o obostrzeniach.
Nie przegap: Były mąż Hanny Lis nawiązuje do Kingi Rusin?! Jego słowa rozwścieczą wielu. To się porobiło!
Hanna Lis rozwścieczona
Dziennikarka dodała także drugi post, w którym przywołała przykłady krajów, które już zdecydowały się zamknąć lotniska na loty z Indii. Uważa, że ryzyko przetransportowania nowego wariantu jest bardziej ryzykowne, niż na przykład otwarcie ogródków restauracji. - UK, Nowa Zelandia, Hong Kong i USA zamykają lotniska dla lotów z Indii z uwagi na nowy wariant VOC COVID (variant of concern). Serio siłownie i ogródki restauracyjne są większym zagrożeniem @GIS_gov @MZ_GOV_PL? Już to przerabialiśmy w grudniu... – stwierdziła. Jak widać Hanna Lis poważnie obawia się zagrożenia zwiększenia liczby zakażeń nowym wariantem.