Jak pisze Gazeta, wszystko zaczęło się po objęciu rządów przez PiS w 2005 r. Wówczas Wojskowe Służby Informacyjne zostały rozwiązane. Bazę Ewidencji Operacyjnej WSI przejęła kierowana przez Antoniego Macierewicza Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Baza zawierała dane tajnych współpracowników, osobowych źródeł informacji, ewidencję oficerów i spraw, którymi się zajmowali - czyli dane objęte "wieczystą ochroną".
Dane na temat agentów służb wywiadowczych i prowadzonych przez nich spraw są jednymi z najlepiej chronionych informacji wpaństwie.
- Były przechowywane w dwóch specjalnie zabezpieczonych, niepołączonych z żadną siecią komputerach. Znajdują się one w oddzielnych pomieszczeniach będących częścią tajnej kancelarii SKW- powiedział „Gazecie” jeden z pracowników wywiadu.
Według informacji, do których dotarła „GW”, w pierwszym komputerze miały znajdować się pseudonimy agentów i kryptonimy operacji. W drugim- prawdziwe nazwiska i opisy operacji.
Żeby połączyć te dane, potrzebny jest dostęp dwóch uprawnionych osób autoryzowany przez przełożonego. Przy czym nikt nie miał dostępu do całości, tylko do wybranych spraw - tłumaczy „Wyborczej” pracownik SKW.
Gdy jesienią 2007 roku PiS przegrał wybory, a Macierewicz odchodził z SKW, z jej siedziby wyniesiono dokumentację WSI. jako pretekst podano potrzebę sprawdzenia jej przez Komisję Weryfikacyjną WSI. „GW” dotarła do informacji świadczących o tym, że oprócz akt WSI wywieziono też komputerową bazę agentury, która nstępnie została skopiowana.
Dyski, na które skopiowano tajne dane, wróciły do SKW dopiero rok później - po zakończeniu działań Komisji Weryfikacyjnej. Nie wiadomo kto miał do nich dostęp. Jednak jak się okazało, nie spełniały one standardów nośników tajnych informacji. Według informatora „GW”- można je było kopiować, a także przeglądać.
Zobacz też: Zwlekają ze zbadaniem działalności Macierewicza
O niezgodnościach proceduralnych związanych z przechowywaniem tajnych danych za czasów „rządów” Macierewicza w służbach wywiadowczych informował już w 2008 roku „dziennik.pl”. Z ówczesnych ustaleń Dziennika wynikało, że część z nich została zagubiona.
Według relacji rozmówców DZIENNIKA nadzór nad tajnymi dokumentami od samego początku istnienia komisji Macierewicza był jej słabą stroną. Pracownicy, eksperci i obsługa techniczna komisji mieli dostęp do archiwów operacji WSI w Polsce i za granicą, teczek żołnierzy i informacji od agentów tych służb.
Czytaj również: Komorowski skrytykował Macierewicza!