Według gen. Bogusława Packa nie ma dziś zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej dla państw zrzeszonych w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Kamila Biedrzycka: Oczy świata są skierowane na kombinat metalurgiczny Azowstal w Mariupolu. Jego obrońcy mają jeszcze jakieś szanse czy – mówiąc wprost – są skazani na śmierć?
Gen. Bogusław Pacek: Szanse są małe. Jeśli nie stanie się coś nadzwyczajnego, np. wymiana jeńców, nie daję dużych szans. Taka trudna sytuacja jest zresztą nie tylko w Mariupolu, ona jest bardzo trudna w całym Donbasie. Warto odwzorować realną sytuację z ostatnich tygodni.
- A jak ona wygląda?
- To, co dzieje się dzisiaj na froncie jest przesadnie i wciąż interpretowane jako kolejne zwycięstwa i triumf Ukrainy. A naprawdę tak nie jest. Ukraina jest w trudnej sytuacji. Trudniejszej niż wynika to z przekazów medialnych.
- Gdzie Ukraińcy mają największe problemy i czy ponieśli już jakieś jednoznaczne porażki?
- Niestety jeśli mówimy o progresie działań rosyjskich, o wolnym, ale jednak postępie, o zajmowaniu kolejnych miejscowości, wsi i małych miast, to trzeba powiedzieć, że szczególnie sam obwód doniecki jest w bardzo dużym stopniu opanowany przez siły zbrojne Federacji Rosyjskiej. Wojskowa przewaga Rosjan jest widoczna, a Ukraina znajduje się w bardzo trudnym momencie. Trzeba sobie zdawać sprawę, że ta trudność wynika z dwóch kwestii. Pierwsza to wydarzenia teatru wojennego, a druga to poważne problemy gospodarcze. Rozmawiamy o odcięciu od Morza Czarnego, Azowskiego, o tym, że nie można transportować pszenicy, ale trzeba dostrzec, że zaczyna już brakować wielu podstawowych rzeczy, np. paliwa, potrzebnych do walki i do funkcjonowania społeczeństwa. Ukraińcy już przekazali, że skończył im się tegoroczny budżet. To jest duże państwo, którego utrzymanie wymaga ogromnych nakładów. Pomoc Zachodu dla uchodźców to jest kropla w morzu, to wszystko za mało by sprostać wyzwaniu, przed którym w tej chwili stoi Ukraina. Jeśli nie nastąpią jakieś nadzwyczajne działania, także gospodarcze i finansowe, nie tylko militarne, to Ukraińcom będzie bardzo ciężko i jest coraz większe zagrożenie, że Rosja będzie realizowała swój plan związany z Donbasem. A wszystko wskazuje na to, że druga faza będzie zmierzała w stronę Odessy i zablokowania Ukrainie dostępu do obydwu mórz.
- Ale z drugiej strony mamy pułkownika Specnazu, Igora Girkina, który na Telegramie zwrócił się do Putina następująco: „Władimirze Władimirowiczu, walczymy w wojnie, czy tylko się masturbujemy”. Bardzo siarczysty komentarz do braku sukcesów Rosji w tej wojnie. Girkin dodaje, że rosyjscy generałowie to „zakłamane miernoty”, a oddziały są słabo wyszkolone.
- Pułkownik Girkin absolutnie ma rację, ponieważ gdybym teraz przeszedł do problemów i wyzwań strony rosyjskiej, to tam wcale nie jest ich mniej. Po kompromitacji pod Kijowem i pierwszej części wojny Rosjanie nie mogli się przecież stać świetną armią lądową jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Wyciągnęli wnioski, mają dowódcę na miejscu, wiele rzeczy idzie im lepiej z wojskowego punktu widzenia, ale nadal popełniają ogromne błędy. Z ich punktu widzenia ta operacja jest mocno opóźniona. Do tego dochodzi wyczerpanie żołnierzy, czekają na mobilizację i na nowszy sprzęt.
- Z tego wynika, że czeka nas permanentna i długotrwała wojna pozycyjna po obu stronach? Czy dzięki wsparciu Zachodu Ukrainie uda się przejść do ofensywy?
- Sądzę, że Ukraina ma duże szanse na przejście do kontrofensywy właśnie w związku z nowym podejściem państw Zachodu ws. dostarczania sprzętu, bardziej nowoczesnego, a nie tylko poradzieckiego jak do tej pory.
- W środę sekretarz obrony USA Lloyd Austin mówił w Kongresie, że Rosja nie zdecyduje się na atak na Polskę ani żaden inny kraj NATO. Pan także jest o to spokojny?
- Spokojny nie jestem, ale nie wieszczę jakichś czarnych scenariuszy. Ta sytuacja ewoluuje, w trakcie tej wojny był już moment, kiedy to napięcie było większe. Dzisiaj – być może także ze względu na wiele sukcesów, które Rosja ma w Donbasie – widać wyraźnie jej koncentrację na wschodniej flance Ukrainy, może na Naddniestrzu i Mołdawii. Rosji przybyło też sporo problemów, musi liczyć tylko na swoje siły, a jest ich dziś za mało żeby mogła sobie pozwolić na wojnę z NATO, która byłaby dla Rosjan druzgocącą przegraną. Rozmawiała Kamila Biedrzycka