Już ponad 1000 dni wojny
Ukraina jest od 22 lutego 2022 r. nieustanie atakowana rakietami i dronami, które uderzają w ludność cywilną oraz niszczą infrastrukturę. Zginęło już ponad 11 tys. cywilów, a co najmniej dwa razy tylu zostało rannych. Z kolei kilkanaście milionów Ukraińców zostało zmuszonych do ucieczki. Po 1000 dniach od rozpoczęcia pełnoskalowej wojny Rosja okupuje ok. 20 proc. terytorium Ukrainy. Według danych amerykańskiego i brytyjskiego wywiadu, straty po stronie rosyjskiej mogły wynosić nawet 700 tys. zabitych i rannych żołnierzy, a po stronie ukraińskiej co najmniej 300 tys.
Cały świat jest już zmęczony wojną, która zagraża globalnemu bezpieczeństwu i światowej gospodarce. Prezydent elekt USA Donald Trump (78 l.), który obejmie urząd w styczniu 2025 r., zapowiedział szybkie zakończenie walk, ale nie wiadomo, jak chce tego dokonać. Jego działania niedawno próbował wyprzedzić niemiecki kanclerz Olaf Scholz (66 l.), który dzwonił do Władimira Putina, ale bez żadnego efektu, jedynie spotkał się z krytyką ze strony przywódców państw NATO.
Wojskowi kreślą dalsze scenariusze ws. wojny w Ukrainie
– Wydaje się, że jesteśmy coraz bliżej końca tej wojny, bo wszyscy skłaniają się ku temu, żeby te działania skończyć. Stąd widzimy duże wysiłki Putina, aby wyrwać jeszcze jak najwięcej ukraińskiej ziemi, zanim zakończą się walki – mówi nam były dowódca Wojsk Lądowych i były wiceszef MON gen. Waldemar Skrzypczak (68 l.).
Inny emerytowany generał, Roman Polko, zgadza się, że może dojść do zakończenia walk, szczególnie, że wojna w Ukrainie jest wojną na wyczerpanie i nikomu nie służy. – Widzę dwa prawdopodobne scenariusze. Zachód podpisze z Rosją tzw. rozejm, czyli zawieszenie broni, które nie będzie miało nic wspólnego z pokojem, tylko będzie oznaczało kapitulację Ukrainy. Ukraina zostanie zdemilitaryzowana i pozbawiona możliwości wejścia do NATO. Będzie więc kwestią czasu aż Putin odbuduje potencjał i ponownie uderzy – ostrzega Polko.
– Drugi scenariusz: Zachód przestanie bać się Rosji i udzieli Ukrainie takiego wsparcia, że osiągnie ona silną pozycję negocjacyjną i zachowa swoją autonomię oraz gwarancje bezpieczeństwa po zakończeniu wojny – mówi gen. Roman Polko.
CZYTAJ: Atak rosyjskich rakiet balistycznych na Dnipro. Błąd, pusty gest czy realne ostrzeżenie?
– Nie wiadomo, czy Putin nie zaatakuje drugi raz Ukrainy – przyznaje z kolei gen. Skrzypczak. – Ale wierzę, że Rosja jest zmęczona wojną, a Putin nie jest już młody i czas nie zadziała na jego korzyść. Być może jakieś siły polityczne zdążą odsunąć go od władzy, bo wywołał wojnę, w której nie osiągnął podstawowego celu – podporządkowania sobie Ukrainy – twierdzi były wiceszef MON. A jak może wyglądać zaprowadzenie pokoju? – Myślę, że potrzebne będzie wprowadzenie rozjemczych sił międzynarodowych. Polskie wojska mogą nie zostać zaakceptowane, ale np. siły zbrojne Indii zostałyby uznane przez obie strony – dodaje Skrzypczak.
Atak na terytorium Rosji z użyciem amerykańskim pocisków ATACMS
Ukraina przeprowadziła niedawno pierwszy atak na terytorium Rosji z użyciem amerykańskim pocisków ATACMS. Biały Dom nie potwierdził jednak udzielenia zgody na takie ich wykorzystywanie. Władimir Putin w reakcji na atak podpisał zaktualizowaną rosyjską doktrynę nuklearną, która przewiduje, że podstawą użycia przez Moskwę broni jądrowej byłoby "krytyczne zagrożenie" suwerenności i integralności terytorialnej Białorusi i Rosji.
- Doktryna oznacza, że atakiem nuklearnym bezpośrednio zagrożona jest Ukraina. Ale nowelizacja rosyjskiej doktryny nuklearnej następuje raz na pół roku, bo Kreml chce w ten sposób wzbudzić niepokój u polityków na Zachodzie – komentuje gen. Skrzypczak. Dodaje też, że komunikat Rosji z szantażem nuklearnym może mieć związek z zakulisowymi rozmowami o zakończeniu wojny. - Wszystko będzie zależało od Chin. Jeśli każą Putinowi zakończyć walki, nie będzie miał innego wyjścia. Na razie widać, że dąży do zwycięstwa za wszelką cenę. Ponieważ nie ma już własnych żołnierzy, wysyła na front tysiące żołnierzy Korei Północnej – zauważa Skrzypczak. - Rosja straszy bronią nuklearną, ponieważ wojska konwencjonalne ma w rozsypce – potwierdza gen. Roman Polko.