Obiekt zniknął po 25 km z radarów i był poszukiwany przez służby w gminie Tyszowce na Lubelszczyźnie. Gen. Tomasz Drewniak uważa, że zniknął wskutek zderzenia z ziemią i tam też przebywa.
- Radary mają swoje ograniczenia fizyczne, wynikające z krzywizny Ziemi i ich charakterystyk. To jest hipotetyczne miejsce. W to miejsce wbija się chorągiewkę i zatacza się coraz szersze kręgi, żeby ten obiekt znaleźć. Myślę, że to tylko kwestia czasu - mówił w rozmowie z RMF FM.
Według podanych 26 sierpnia informacji, na teren RP wleciał bezzałogowy irański dron Shahed. Wojskowy uważa, że mógł on wrócić na teren Ukrainy jeśli został wcześniej zaprogramowany przez stronę rosyjską. Taki scenariusz się potwierdzi jeśli obiekt nie zostanie znaleziony na terenie Polski.
- Ten dron ma zaprogramowaną trasę. Można zaprogramować elementy omijania, łamanej trasy, ale nim się już nie steruje. Albo tak była zadana trasa, że zszedł niżej, wykonał zwrot i wyszedł z naszego terytorium, albo skończyło mu się paliwo czy program uznał, że to miejsce, w którym powinien wylądować - powiedział.
Tomasz Drewiak mówił także, że wysłanie drona nad nasz kraj może dostarczyć Rosji wiele przydanych informacji. - Są w stanie widzieć, jak łańcuch dowodzenia się rozprzestrzenia, jak to wszystko w czasie wygląda - mówił gen. Drewniak. Widzą, ile potrzeba nam od otrzymania sygnału rozpoznawczego do podjęcia decyzji, startu samolotu itd. - dodał. To są dziesiątki informacji. Z punktu widzenia wojskowego one są ważne - zauważył.
- Chcieliby osiągnąć podwójną korzyść - zaatakować Ukrainę, a po drugie wzbudzić nasz cały system i zobaczyć, co robimy - dodał generał.