Przecież nie warto było protestować. Nie warto było blokować budowy. Nie warto było robić szumu międzynarodowego. Z powodu tej głupiej nitki – podobnie jak z powodu innych spraw - nie mogliśmy ryzykować relacji z tak ważnym strategicznie partnerem jakim są Niemcy, ani niebezpiecznie zaogniać stosunków z Rosją, która przecież jest tak wrażliwa na swoim punkcie. Czy tak nie było? Dlatego nieśmiało coś tam czasem wspomnieliśmy, a potem wycofywaliśmy się rakiem udając, że temat nie istnieje. W końcu tak ważny sojusznik jak Berlin nie narażałby naszego bezpieczeństwa. Nie doprowadzałby do sytuacji, w której w przypadku konfliktu z Rosją Polska zostanie całkiem sama, a Niemcy będą sobie spokojnie ciągnąć gaz od Rosjan. To tylko polskie fobie. Prawda panie Tusk?
A tu nagle polską interpretację podzielił amerykański prezydent i zagroził firmom działającym przy gazociągu sankcjami. Nie dość tego, teraz niemiecki „Welt” napisał, że budowa drugiej nitki, czyli Nordstreamu 2 jest zagrożona, a polski punkt widzenia podziela coraz więcej osób. Gazeta cytuje naszego ministra Pawła Jabłońskiego, który zwraca uwagę, że gazociąg to projekt polityczno-militarny, a nie tylko ekonomiczny. Wszystko za sprawą próby otrucia przez ludzi Putina opozycyjnego polityka Andrieja Nawalnego.
Jeśli Niemcy nawet ukończą gazociąg z Rosjanami to przynajmniej dziś już raczej nikt nie będzie w stanie udawać. Dogadują się ponad naszą głową z wrogim nam mocarstwem, róbmy z nimi biznesy, ale sojusznik i gwarant bezpieczeństwa z nich żaden. Trzeba je budować samemu, a pomocy szukać wszędzie, przede wszystkim w USA. A poza tym na stole leżą kolejne losy, które trzeba brać w ręce zamiast gadania, że nie wypada. To przede wszystkim, kwestia odszkodowań za drugą wojnę światową.