Demokracja, która traktuje prawa człowieka na serio, nie może traktować polityków dokonujących takich zbrodni jak normalnych partnerów. Niestety, Zachód od dawna przymyka oczy na los ludności Palestyny. To dotyczy niestety także polskiego rządu.
Politycy europejskiej centroprawicy, tacy jak Donald Tusk, od lat obłaskawiali Netanjahu i jego kamratów. Szczególnie brzydką kartą była zeszłoroczna uchwała rządu Tuska, zgodnie z którą ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny premier Izraela mógł liczyć w Polsce na bezkarność. Teraz, kiedy rośnie oburzenie na głodzenie ludności cywilnej w Gazie, społeczna emocja się zmienia, zmieniają też stanowisko politycy.
W ubiegły weekend Tusk napisał mdły wpis na Twitterze, odnosząc się do głodzenia matek i dzieci. Tylko to już nie jest czas na ostrzegawcze tweety i oświadczenia. Potrzebna jest twarda reakcja polskiego rządu. Izraelska skrajna prawica rozumie tylko język faktów. Polska tymczasem ciągle robi interesy z rządem Netanjahu, handlujemy z firmami, które uczestniczą w czystce etnicznej. To musi się skończyć. Czas na zawieszenie umowy stowarzyszeniowej Unii Europejskiej z Izraelem. I na nałożenie sankcji na opętanych nacjonalistycznym obłędem polityków, którzy za te zbrodnie odpowiadają.
Premier Tusk uwielbia odmieniać przez wszystkie przypadki słowa „przyzwoitość”, cytować zdanie Władysława Bartoszewskiego, że warto być przyzwoitym. Jeśli jest moment, w którym naprawdę warto zachować się przyzwoicie — to właśnie teraz. Bo jeżeli kogoś historia rozliczy, to tych polityków, które patrzą bezczynnie na zbrodnie. Mamy narzędzia, żeby wpłynąć na Izrael i przerwać ten horror. Czas ich użyć.
