"Super Express": - W związku z dyrektywą UE na temat refundacji o transgranicznej opiece medycznej niektóre prywatne kliniki w Niemczech i w Czechach zaczęły zapraszać Polaków do leczenia się u nich. Koszty ma pokryć NFZ. Pojawiły się już głosy, że NFZ tego nie uciągnie...
Elżbieta Radziszewska: - Głoszenie, że ze względu na jakichś zaradnych Czechów czy Niemców NFZ upadnie, jest przedwczesne i nieprawdziwe. Stopień organizacji służby zdrowia w każdym kraju jest inny. Nie ma dwóch takich samych systemów. I każdy kraj dopasowuje dyrektywę UE do swojego systemu. W niektórych państwach są powszechne kasy chorych, a w niektórych wielu prywatnych ubezpieczycieli. Warunki realizacji świadczeń też są różne, różne wysokości dopłat. I nie będzie tak, że refundacja będzie automatyczna. To nieprawda, że można sobie będzie, ot tak, pojechać do Niemiec, a za zabieg zapłaci polski NFZ.
- Intuicyjnie można sądzić, że największym problemem mogą być dla NFZ przypadki, w których w Polsce czeka się długo w kolejce, a cena zabiegu jest podobna np. w Czechach.
- Tak, gdyż część prób leczenia się za granicą rozwiąże różnica cen za zabieg. Pacjenci musząc dopłacać spore kwoty, wcale nie będą tak tłumnie odwiedzali klinik za granicą. W przypadkach kiedy cena jest podobna, a w Polsce jest kolejka, pacjent będzie musiał zwrócić się z prośbą do NFZ, który to rozpatrzy i wyrazi zgodę bądź nie. Wolnoamerykanki nie będzie. Oczywiście nie dotyczy to przypadków nagłych. Ministerstwo Zdrowia pracuje już nad ustawą w tej sprawie i mam nadzieję, że jeszcze w tym roku ją zobaczymy.
- Właśnie. Podobno pod koniec tego albo na początku przyszłego roku. Dyrektywa ma wejść w życie 25 października. Co z tym okresem między tą datą a pojawieniem się ustawy?
- NFZ ma przewidziane na przyszły rok 400 milionów złotych na takie refundacje. Oczywiście za niewdrożenie dyrektywy mogą nas czekać kary, za każdy dzień opóźnienia. Trwa to jednak długo nie tylko w Polsce, gdyż to są bardzo skomplikowane systemy. Publicznych ubezpieczycieli nie ma wcale w Europie tak wielu. I naprawdę, nie straszmy ludzi. Implementacja nie oznacza automatycznej refundacji. Dyrektywa transgraniczna jest przez każdy kraj przyjmowana tak, by nie wprowadzać chaosu, bo nawet nie chodzi o pieniądze.
- Firmy w Niemczech i Czechach, zachęcając Polaków do leczenia się u nich, przy refundacji popełniły falstart i nie wyczuły rynku?
- Każdy może dokonać takiego wyboru i pojechać. Na jego miejscu nie nastawiałabym się jednak na automatyczną refundację. NFZ nie skapituluje tylko dlatego, że ktoś kogoś zachęca do leczenia za granicą.