Edward Lucas

i

Autor: ARCHIWUM

Edward Lucas: W USA wygra rozsądek, nie będą się w to mieszać

2018-02-06 3:43

Edward Lucas, dziennikarz tygodnika "The Economist" w rozmowie z Tomaszem Walczakiem.

"Super Express": - W trwający konflikt polsko-izraelski wkroczyły również Stany Zjednoczone, które wyraźnie opowiedziały się po stronie Jerozolimy. Co to oznacza dla stosunków Warszawy i Waszyngtonu?

Edward Lucas: - Myślę, że mimo wszystko Ameryka będzie na tyle rozsądna, żeby nie mieszać się w tę sprawę. To i tak ogromny problem, sprokurowany przez sam rząd PiS. Oczywiście, całkowicie rozumiem wściekłość Polaków na użycie określenia "polskie obozy śmierci" i moja sympatia jest tu po waszej stronie. Niemniej za pomocą ustaw nie da się z tym walczyć. Większą skuteczność miałyby tu choćby interwencje polskiej dyplomacji. A tak nowe przepisy wprowadzane przez PiS zostały całkowicie opacznie zrozumiane i stworzyły negatywne konsekwencje, które w sumie łatwo było przewidzieć. Przykro mi, że cierpi na tym reputacja Polski, ale jestem jednocześnie zirytowany na polski rząd.

- Mówi pan, że USA mimo wszystko zachowają spokój. Skoro jednak zajęli jasne stanowisko, to może nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa?

- Na pewno ich mieszanie się do tej i tak już bardzo skomplikowanej historii nie pomoże rozładować napięcia między Polską a Izraelem. Mam nadzieję, że w Waszyngtonie to rozumieją. Na pewno reakcja Departamentu Stanu na przyjęcie ustawy o IPN była próbą zadowolenia Izraela. Podobnie jak w przypadku niedawnego uznania izraelskich praw do Jerozolimy przez administrację Trumpa. Jak już jednak wspomniałem, pojawiło się wokół tej ustawy wiele nieporozumień. W Izraelu uznano ją wręcz za negacjonizm. Pierwsza reakcja premiera Netanjahu szła w tym kierunku, ale wynikała w dużej mierze z niedoinformowania, o co chodzi w tym prawie.

- Można odnieść wrażenie, że Departament Stanu też nie doczytał tej ustawy. Stąd obawa, że nadwyręży to dobre relacje z USA.

- Nie da się ukryć, że ekipa PiS postawiła wszystko na relacje ze Stanami Zjednoczonymi. To, oczywiście, sprawia, że Polska staje się trochę bezbronna w przypadku napięć na linii Warszawa - Waszyngton. Dlatego zawsze uważałem, że wasz kraj powinien mieć doskonałe relacje ze wszystkimi swoimi przyjaźnie nastawionymi sąsiadami oraz sojusznikami na zachodzie Europy. Niestety, przy obecnej ekipie to się nie udaje i stąd każda krytyka ze strony USA staje się niezwykle bolesna.

- Skoro ta krytyka już jest, to myśli pan, że pojawią się teraz próby nacisku ze strony Waszyngtonu, by to kontrowersyjne prawo zmienić?

- Bez wątpienia pojawią się w Ameryce głosy, by w tej sprawie Waszyngton stanął po stronie Izraela. Nie przeceniałbym jednak tego. Zresztą to, co mówi Departament Stanu, nie zawsze pokrywa się z tym, co myśli Ameryka. To mimo wszystko mały krok w dużej sprawie. Mam głęboką nadzieję, że cała ta historia za kilka miesięcy zostanie zupełnie zapomniana.

- Czyli między Ameryką a Polską wszystko zostanie raczej po staremu?

- Nie sądzę, żeby sprawa tej ustawy miała jakiś fundamentalny wpływ na relacje polsko-amerykańskie. Podkreśla jednak słabości wąskiego spojrzenia na politykę zagraniczną ekipy Trumpa. USA powinny mieć zdrowe relacje z Polską, a to oznacza, że możecie się w jednych kwestiach zgadzać, a w innych różnić. Amerykanie zdają sobie chyba sprawę z tego, że są jednymi z niewielu zagranicznych przyjaciół, których ma polski rząd i - jak już wspomniałem - wszelka krytyka ze strony Waszyngtonu jest dla Polski bardzo bolesna. A to relacje z Warszawą zatruwa.

ZOBACZ TAKŻE: Szef MSZ spotka się z ambasador Izraela