- Nie rozumiem, dlaczego miałbym szykować jakiś plan na przesłuchanie. To raczej komisja powinna go mieć - tak Jarosław Kaczyński zareagował na pytanie „Wirtualnej Polski” o to, jaki ma plan na przesłuchanie przed komisją śledczą do zbadania legalności i celowości inwigilacji m. in. systemem Pegasus.
Sam Kaczyński podczas spotkania z mediami w centrali PiS przy Nowogrodzkiej, pytany o sprawę Pegasusa, stwierdził, iż jego formacja nie ma sobie nic do zarzucenia. Zapewniał, że system mógł być używany przez polskie służby - "podobnie jak w bardzo wielu innych krajach". Bez wiedzy i nadzoru polityków. Kaczyński zapewnił jednocześnie, że nieprawdą są doniesienia o tym, że inwigilowany systemem Pegasus mógł być premier Mateusz Morawiecki.
Ciężko powiedzieć jednak na czym prezes Kaczyński opiera takie zapewnienia. Na pytania dziennikarzy o to, czy za czasów rządów PIS, wiedział, że Pegazusem byli podsłuchiwani również przedstawiciele jego partii – Kaczyński uchylił się od odpowiedzi. Zaprzeczył jednak doniesieniom medialnym, jakoby po Nowogrodzkiej krążyła „lista podsłuchiwanych polityków PIS”.
Do sprawy Hermesa, o którym donosiła „Gazeta Wyborcza” – czyli systemu śledzącego poczynania niepokornych prokuratorów za rządów PIS – również nie chciał się odnosić, dając do zrozumienia, że nie traktuje całej sprawy poważnie.
Zdaniem mecenasa Romana Giertycha (Koalicja Obywatelska) – nie ma jednak większych szans, by za pośrednictwem Pegazusa był podsłuchiwany również sam Jarosław Kaczyński. Choćby z tak prozaicznego powodu jak to-, że do podsłuchów potrzebny jest smartfon, a Kaczyńskiemu jest zupełnie nie drodze z nowoczesną technologią.
W PIS-ie panuje jednak atmosfera niepokoju. Członkowie tej formacji obawiają się, że transmitowane na żywo w mediach przesłuchanie prezesa Jarosława Kaczyńskiego przed komisją ds. Pegazusa może być – w szczególnie w trakcie trwającej właśnie kampanii samorządowej – wizerunkową porażką. Najistotniejszym celem otoczenia prezesa, jest zatem teraz odpowiednie przygotowanie go do przesłuchania – tak, by nie pozwolił się sprowokować członkom komisji.