Dla ojca trójki dzieci kluczowe było to, czy auto mieści na pewno trzy foteliki. W Peugeocie można je było swobodnie zamontować. Gawkowski kupował samochód z ogłoszenia więc postanowił sprawdzić jego historię w jednym ze stołecznych autoryzowanych salonów francuskiego producenta. Usłyszał, że nie ma żadnych przeciwwskazań by kupić auto. Dopiero po kilku miesiącach na jaw wyszła trudna dla wicepremiera prawda. - Wiedziałem, że samochód wcześniej był leasingowany, został wykupiony przez osobę prywatną i później trafił do mnie. Teraz wszyscy mówią, że to nie ich wina, no to czyja to jest wina, moja? - rozkłada ręce Krzysztof Gawkowski. Tymczasem były policjant i ekspert w zakresie ruchu drogowego Marek Konkolewski (56 l.) uważa, że najsłabszym ogniwem mógł być tu salon weryfikujący historię pojazdu. - Mamy do czynienia z klasycznym klonem. Ktoś kradnie określone auto, przebija numery VIN na tabliczce znamionowej, by były to numery identycznego samochodu. Wtedy przejeżdża do Polski i legalnie go rejestruje. Służby niczego nie wyłapią, bo samochód o tych numerach nie jest poszukiwany – twierdzi ekspert.
Za takimi procederami nie stoją szajki złodziejaszków, ale poważne grupy przestępcze. - Funkcjonariusze CBŚ dokonali zatrzymania 5 osób oraz przeprowadzili przeszukania i zatrzymania pojazdów w śledztwie dotyczącym międzynarodowej zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się kradzieżami samochodów – informuje nas prokurator Karol Borchólski. A wicepremier Gawkowski chce by z jego prywatnego nieszczęścia wynikło jednak coś dobrego. - Chciałbym przygotować takie zmiany, które pozwolą każdemu sprawdzić, czy samochód który kupuje nie ma klonu w Europie. Te systemy istnieją, trzeba je tylko połączyć. Podjąłem pierwsze działania – mówi nam wicepremier.