- "Super Express": - Źle się dzieje w światku pielęgniarskim. W powietrzu wisi kolejna protest przedstawicielek tego zawodu. Powodem, jak zwykle, sa zbyt niskie płace, nieadekwatne do wykonywanych czynności, w związku z którymi pielęgniarki cierpią na wiele chorób zawodowych. Buntu można było sie spodziewać?
- Dorota Gardias: - Zdecydowanie tak i można się spodziewać kolejnych protestów, choć to decyzja samych pielęgniarek. Prawda jest taka, że żaden rząd nigdy nie rozmawiał z nimi poważnie.
- Mówi to pani na podstawie swojego doświadczenia? Była pani przecież szefową Ogólnoposliego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
- Owszem. Od zawsze wszystko było "wytargane".
- Naprawdę nikt na przestrzeni lat nie wstawił się za pielęgniarkami?
- Jedyną osobą, która zaoferowała jakąkolwiek zmianę, był pan Marian Zembala, który za czasów Po wdrożył program 4 x 400, który własnie się kończy.
- Do drastycznej wręcz sytuacji doszło ostatnio w Łodzi i Lublinie, gdzie zdecydowana wiekszość pielęgniarek złożyła zwolnienia lekarskie. To forma protestu?
- To absurd. Powodem tej sytuacji jest fakt, że pielęgniarki po prostu chorują i starzeją się. W przypadku reprezentantek zawodów pielęgniarskich trzeba zauważyć, że zaczynają się choroby związane z kręgosłupem. Do tego dochodzą problemy z tarczycą, nadciśnienie oraz wycięczenie pracą, od której nie ma odpoczynku. Coraz więcej pielęgniarek wyjeżdża z Polski, bo zagraniczne szpitale oferuja wyższe pensje i lepsze warunki.
- Czy zaistniała sytuacja będzie miała wpływ na zamykanie szpitali? W końcu deficyt wykwalifikowanej kadry może przełożyć się na funkcjonowanie placówek medycznych.
- Tak właśnie będzie, pani redaktor. Taka wizja, choć fatalistyczna, jest bardzo realna.
- Liczy pani na to, że rządowi uda się ułagodzić nieco rozgoryczone pielęgniarki, wprowadzając jakieś sensowne regulacje?
- Niestety, rząd bardzo często mówi, że nie ma pieniędzy dla pielęgniarek. Podczas gdy innym grupom zawodowym daje. Z propagandy wiemy, że Polska jest krainą, w której płynie mleko i miód. Wmawia się ludziom, że w naszym kraju żyje się dobrze. To nieprawda.
- Czy Ministerstow Zdrowia stara się pertraktować w sprawie poprawy bytu pielęgniarek?
- Minister zdrowia nie ma nic do powiedzenia w Polsce. W związku z tym, że decydują inni, on jest ubezwłasnowolniony. Ministerstwo Zdrowia w takim kształcie jest moim zdaniem zbędne. Jedyną kompetencją ministra jest rozmawianie.
- Ułożenie systemu płac w służbie zdrowia jest aż tak ciężką przeprawś systemową, jak starają nam się wmówić oficjele?
- To kwestia dobrej woli. Wszystko można poukładać, jeśli oczywiście ma się otwarte serce.
- Widzi pani tę dobrą wolę?
- Nie.
Rozmawiała Sandra Skibniewska