Kiedy na światło dzienne wyszła afera z Crawfordem, MSZ broniło się, że płaciło mu, bo Brytyjczyk "jest wybitnym dyplomatą, znakomitym znawcą spraw międzynarodowych i światowym autorytetem z zakresu wystąpień publicznych". Zainspirowani tym żenującym tłumaczeniem postanowiliśmy poszukać także innych specjalistów w dziedzinie doradztwa politycznego dla Sikorskiego. Zadzwoniliśmy do Siergieja Markowa.
- Zarabiam pieniądze, udzielając konsultacji politycznych, więc nie byłaby to dla mnie żadna nowość - powiedział Rosjanin. Przyznał, że co prawda nie pracuje dla wrogów Rosji, jednak z uśmiechem dodał, że "współpraca z Sikorskim i to za takie pieniądze byłaby ciekawym doświadczeniem". Zastrzegł jedno: - Sikorski musiałby jednak wiedzieć, że wszystko, co robię, konsultuję z administracją prezydenta Rosji.
Zobacz: Szokujące marnotrawstwo Sikorskiego! Stawki za "konsultacje" kilkunastokrotnie zawyżone!
Markow, który nigdy nie ukrywał swojej niechęci do Sikorskiego, postanowił nieoczekiwanie stanąć w obronie marszałka Sejmu. - Politycy nigdy nie kierują się ślepo wytycznymi doradców i ostatecznie ich decyzje są samodzielne. Kluczowe tezy, które głosił Sikorski, były jego tezami - przekonuje Rosjanin.
Konsultacje obcego dyplomaty rosyjski politolog uznał jednak za błąd. - To zupełnie nienormalna z punktu widzenia suwerennego państwa sytuacja, żeby zagraniczny dyplomata doradzał ministrowi rządu takiego państwa. Dodał, że w Rosji taka sytuacja z miejsca skończyłaby karierę polityka - mówi. Innymi słowy: działania Sikorskiego nie mieszczą się nawet w dość niskich standardach rosyjskiej demokracji.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail