"Super Express": - Czy chciałby pan ponownie kandydować na prezydenta Warszawy?
Czesław Bielecki: - Na razie to przedwczesne pytanie. Kandydowałbym tylko w sytuacji, gdy społeczność Warszawy w toku kampanii referendalnej poprze wizję bezpartyjnej polityki miejskiej. Wierzę w dialog społeczny, nie boję się ludzi, jak Hanna Gronkiewicz-Waltz.
- Podkreśla pan, że chce przekonać warszawiaków do tej bezpartyjnej polityki. Może właśnie to jest ten moment zniechęcenia partiami? Piotr Guział z Ursynowa chyba z tego korzysta?
- To obecne referendum jest właśnie przykładem takiego dialogu. Piotr Guział zaś pokazał, że umie się porozumiewać z innymi, nie tylko na zasadzie partyjnej.
- Podpisał się pan pod wnioskiem o referendum? Zagłosuje pan za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz?
- Tak, podpisałem wniosek. Od razu dodam, że nie myląc danych... Uważam, że obecna pani prezydent nawet po sześciu latach nie zrozumiała, co znaczy być gospodarzem miasta takim jak Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu czy Wojciech Szczurek w Gdyni. Ona przecież uważa, że te dziury w jezdniach, korki na ulicach, awarie i opóźnienia w budowie metra nie są jej problemem! Z czego ona jest dumna?
- Z inwestycji?
- Tak, ale także np. z tego, że zlikwidowała budy kupców na placu Defilad. Tyle że nie widzi nowych bud. Nie są jej. Po prostu. I referendum pokaże, czy warszawiacy to widzą.
- Jak ocenia pan jej prezydenturę jako całość? Czegoś się pan spodziewał i się nie pojawiło? Niczego pan się nie spodziewał?
- Sądzę, że pani prezydent Gronkiewicz-Waltz się nie zmienia. Jest zawsze taka sama. Ale sytuacja chyba się zmieniła.
- Były jakieś dobre strony jej prezydentury...
- Liczy się bilans. Jest zdecydowanie negatywny.
- A nie jest tak, że najbardziej szkodzi jej to, że jest z PO i odbija się na niej niezadowolenie z rządu premiera Tuska? Zastanawiam się, co mogło jej zaszkodzić aż tak, że w bardzo szybkim tempie zaczęła tracić poparcie.
- Nie ma jednej takiej rzeczy. Po prostu się przelało. Będąc prezydentem, nie wystarczy codziennie sprawdzać, ile wpłynęło z naszych podatków. Trzeba jeszcze z równą starannością kontrolować, co za to zrobiono dla miasta.
- Co pan jako prezydent zrobiłby na jej miejscu, a czego uniknął, z czego zrezygnował?
- Pani prezydent zwyciężyła w tamtych wyborach z hasłem "Ciąg dalszy nastąpi". I widzimy, jaki ciąg dalszy nastąpił. Nie można obiecywać trzech mostów, a zbudować tylko jeden z opóźnieniem. Jedno jest pewne - jeśli referendum doprowadzi do odwołania, każdy następca będzie wiedział, jak Warszawą rządzić nie wolno.
- Tak, ale to tempo spadku zaufania jest jednak zastanawiające. Tuż po wyborach Hanna Gronkiewicz-Waltz cieszyła się dobrą oceną ze strony 70 proc. warszawiaków. I po dwóch latach niewielkich zmian nagle runęło.
- Jak widać, PR wystarczył na 6 lat. Warszawiacy zaczęli patrzeć na fakty.
- Jak ocenia pan w ogóle drogę polityczną Hanny Gronkiewicz-Waltz?
- Powiem tak - zdumiewająca kariera.
- Poznał ją pan osobiście. Jakie zrobiła na panu wrażenie?
- Wielokrotnie spotykałem ją w różnych sytuacjach. Była zawsze uśmiechnięta i w świetnym humorze. Niezależnie od tematu rozmowy i okoliczności.
- Mówi się, że sprawa Hanny Gronkiewicz-Waltz stanie się plebiscytem przeciwko Tuskowi i rządom Platformy. To będzie taka pierwsza "elekcja", która przyniesie serię porażek PO?
- Nie wiem, czy serię, ale to będzie kolejny przykład, że rządy Platformy i Donalda Tuska nie mogą być i nie są ponad krytyką.
Czesław Bielecki
Architekt, były kandydat na prezydenta Warszawy