Czarnek - minister z kościelnej kruchty
„Była pewna przesada, jeśli chodzi o umiędzynarodowienie uczelni. Zmieniamy to” – zapowiedział dwa lata temu Przemysław Czarnek, minister nauki. I słowa dotrzymał. Od stycznia 2023 r. polscy naukowcy stracili dostęp do międzynarodowych czasopism naukowych. Decyzja ministra odcina ich od wiedzy o tym, co się dzieje w nauce w innych krajach.
Zespół prowadzący badania w Warszawie nie będzie mógł się zapoznać z wynikami podobnych, które ktoś przeprowadził w Stanach Zjednoczonych czy w Niemczech. Oczywiście nauka nie polega na tym, żeby ciągle wymyślać koło na nowo. Odkrycia są oparte na tym, co już wiemy. Bez dostępu do wyników badań z innych krajów polscy naukowcy będą więc zawsze za innymi.
Możliwe, że minister po prostu nie rozumie tego, co robi. Być może wydaje mu się, że dostęp do światowej nauki to zbędny luksus. Minister wsławił się ostatnio wydatkami na wille, pewnie ma jeszcze wielu kolegów, których fundacje chciałby wesprzeć. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby pan Czarnek po prostu uważał, że polskiej nauce kontakt ze światem może tylko zaszkodzić.
Skoro, jak wiadomo, pan minister za kluczową dziedzinę nauki uznaje prawo kanoniczne, to można pójść o krok dalej. Polska jest w prawie kanonicznym potęgą, więc niech cały naukowy świat nauczy się czytać po polsku! Niech zacznie czytać (wysoko punktowane!) biuletyny KUL-u albo uczelni księdza Rydzyka! W przeciwieństwie do podejrzanych „Nature” czy „Science” te krynice mądrości z pewnością nikogo nie zdemoralizują i nie odciągną od modlitwy. A kto wie, może zagraniczni naukowcy natkną się tam na złote myśli pana ministra?
W XXI w. nie ma już czegoś takiego jak nauka narodowa. Wszystko, co istotne, dzieje się na poziomie globalnym. Minister Czarnek tą niemądrą decyzją odcina polskim naukowcom tlen. Bez nauki nie będzie innowacji – w przemyśle, ochronie zdrowia, edukacji czy energetyce. Cięcia pana ministra będą Polskę sporo kosztować. I to długo po tym, jak wszyscy o panu Czarnku zapomnimy.
Listen on Spreaker.