Marcin Kierwiński przekonuje, że Tusk zachował się w tej sprawie tak, jak należy. - Gdyby w ten sposób został złapany polityk władzy, to zaraz byśmy się dowiedzieli, że fotoradar stał nie w tym miejscu, albo zniknęło nagranie z kamer monitoringu…
Kamila Biedrzycka: Donald Tusk w wyniku złamania przepisów drogowych traci prawo jazdy. Pana zdaniem bardzo to zaszkodzi Platformie i całej opozycji?
Marcin Kierwiński: Mam nadzieję, że nie, bo sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale zdarza się. Nie chcę jej w żaden sposób relatywizować, zresztą premier Tusk sam odniósł się do tej sprawy i powiedział, że kara jest adekwatna do wykroczenia, ale mam nadzieję, że nie wpłynie to na postrzeganie całej opozycji. Jestem przekonany, że Donald Tusk – w odróżnieniu od innych polityków, których reakcje w takich sytuacjach znamy – zachował się jak zwykły obywatel. I to pewnie także zostanie zauważone.
- Ale jak to jest możliwe, że były premier, szef PO, który musi sobie zdawać sprawę z tego, że jest pod szczególnym „obstrzałem” mógł wykazać się taką niefrasobliwością?
- Jest wykroczenie, jest upomnienie, jest kara. Proszę zwrócić uwagę, że my – politycy Platformy – jak zostaniemy złapani na tego typu wykroczeniu, to z pokorą przyjmujemy konsekwencje i nie szukamy żadnych usprawiedliwień. Gdyby w ten sposób został złapany polityk władzy, to zaraz byśmy się dowiedzieli, że fotoradar stał nie w tym miejscu, albo zniknęło nagranie z kamer monitoringu…
- ...ostatnio poseł Kołakowski z PiS zasłonił się immunitetem w takiej sytuacji.
- No więc pan premier z pokorą przyjął mandat, poinformował opinię publiczną, myślę, że sprawa jest zamknięta.
- Tyle, że to nie jest zwykłe wykroczenie. To jazda ponad 100 km na godzinę w terenie zabudowanym. Duże niebezpieczeństwo.
- Jest kara i nikt nie zamierza z tym dyskutować. W kontekście tego, co dzieje się w Polsce mamy naprawdę wiele poważniejszych problemów. Tusk tę sprawę już niejako sam załatwił. Odniósł się do niej, poinformował opinię publiczną, myślę, że tak powinni postępować wszyscy politycy. Takie sytuacje nie powinny się zdarzać, ale jeśli się zdarzą, to właśnie taka powinna być reakcja.
- Teraz Donalda Tuska będzie woził kierowca?
- Sądzę, że przy okazji oficjalnych spotkań premier będzie korzystał z kierowcy, natomiast – uspokajam wszystkich – do poruszania się w Warszawie, bardzo często wybiera hulajnogę, albo po prostu spacer. On jest politykiem, który nie lubi tego typowego dla dzisiejszej władzy bizancjum. W tych sprawach jest bardzo normalny i zwyczajny, więc myślę, że nie będzie miał problemu z tym, żeby poruszać się po Warszawie. A tam, gdzie będzie to wymagało wyjazdu w Polskę, to z całą pewnością będzie albo korzystał z kierowcy, albo będzie podróżował pociągiem bądź samolotem.
- Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy względnie się uspokoiła. To cisza przed burzą czy koniec kryzysu?
- Konsekwentnie mówiliśmy, że aby rozwiązać problem na granicy, to trzeba go umiędzynarodowić. To zresztą robił Donald Tusk, dołożył swoją cegiełkę i widać efekty. Bo to, co się dzieje na naszej granicy jest efektem presji dyplomatycznej ze strony zachodnich stolic. Bardzo żałuję, że polski premier nie wpadł na to, żeby użyć polskiej dyplomacji przez cztery miesiące trwania tego kryzysu. Natomiast nie wiem czy to jest koniec problemów. To pokażą najbliższe dni. Niestety nie jestem tutaj optymistą. Wywiad ukraiński mówi o grupowaniu się wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą. Może być tak, że – niestety – prawdziwe problemy będą zupełnie gdzie indziej. To może wymagać od polskiego rządu wyjścia poza jego strefę komfortu i realnego uruchomienia polskiej dyplomacji. Żeby to Polska była głosem Unii Europejskiej ws. wschodniej granicy wspólnoty.
- Sądzi pan, że w obecnej sytuacji w ogóle jest na to szansa?
- Przy tym rządzie jestem bardzo sceptyczny i uważam to za niemal niemożliwe. Bo rząd PiS nie zajmuje się sprawami ważnymi dla Polaków, zajmuje się wyłącznie PR-em. Natomiast ta neoimperialna polityka Rosji jest niestety tendencją długofalową, a rząd PiS prędzej czy później odejdzie i wtedy Polska będzie mogła odbudować swoją dyplomację i być skuteczna tak, jak chociażby w roku 2014, kiedy dzięki presji Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego nałożono sankcje na Rosję po aneksji Krymu (…) jeśli teraz działalność Donalda Tuska obudziła premiera Morawieckiego z letargu, to dobrze. Czas jeszcze, żeby się obudził wicepremier ds. bezpieczeństwa. Panie premierze Kaczyński: to nie są czasy stanu wojennego kiedy pan spał. Teraz pan odpowiada za zdrowie i bezpieczeństwo Polaków.
- Większość państw europejskich wprowadza poważne obostrzenia spowodowane pandemią. Dlaczego polski rząd nie podejmuje podobnych decyzji?
- Mamy do czynienia z katastrofą. Przez ostatnie dni Polska była w pierwszej piątce krajów o największej liczbie zgonów. A rząd prowadzi politykę sondażową. PiS ratuje swoje upadające sondaże narażając zdrowie i życie Polaków. To jest zbrodnia. Pewnie mają badania pokazujące, że ich elektorat jest mocno zdystansowany do obostrzeń, a prezydent Duda jest nieformalnym patronem środowisk antyszczepionkowych.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka