Roman Protasiewicz, według relacji matki, musiał zostać hospitalizowany. Zaprzeczyło temu białoruskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, pokazując nagranie, na którym zatrzymany mówi o tym, ze jest dobrze traktowany i przyznaje się do winy. - Dzień dobry, nazywam się Roman Protasiewicz. Wczoraj zostałem zatrzymany na lotnisku w Mińsku. Obecnie znajduję się w 1. areszcie śledczym miasta Mińska. Mogę zapewnić, że nie mam żadnych problemów ze zdrowiem, w tym z sercem ani z żadnymi innymi organami. Zachowanie funkcjonariuszy jest maksymalnie prawidłowe i zgodne z prawem - mówi na filmiku. Wideo wzbudza jednak wiele emocji. Skomentował je między innymi ojciec dziennikarza.
Nie przegap: Jak ukarać Łukaszenkę za bandytyzm? "Tylko sankcje gospodarcze zabolą reżim" - uważa wicedyrektor OSW
Roman Protasiewicz na nagraniu. Ojciec komentuje
Dmitrij Protasiewicz po zobaczeniu filmiku nie ma żadnych wątpliwości, że jego syn został zmuszony do wypowiedzenia tych słów. - Jest bardzo zmęczony. Widać, jaki jest zdenerwowany. I to nie jest jego paczka papierosów na stole - nie jest osobą palącą. Więc myślę, że go zmusili. A mój syn nie może przyznać się do organizacji zamieszek, bo po prostu tego nie zrobił nic z tych rzeczy. Prawdopodobnie chciał dogadać się ze śledczym - oznajmił w Radiu Wolna Europa. Uważa też, że został pobity, a ślady starano się zatuszować makijażem. - Najprawdopodobniej ma złamany nos, ponieważ zmienił się jego kształt i jest na nim dużo pudru. Cała lewa strona jego twarzy również jest upudrowana - stwierdził.
Wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych reaguje
Na nagranie Romana Protasiewicza zareagował także wiceszef MSZ, Paweł Jabłoński. - Widać wyraźnie na tym nagraniu, jak spojrzy się na to, jak pan Pratasiewicz wygląda, że był poddawany przemocy. Widać ślady pobicia, widać, że sposób, w jaki mówi, sygnalizuje, że jest poddawany działaniom sprzecznym z prawami człowieka. To kolejny dowód na bestialskie praktyki tego reżimu - powiedział w Programie 1 Polskiego Radia. Zaznaczył też, że od razu MSZ postarało się ustalić, co faktycznie dzieje się z dziennikarzem. - Nawiązaliśmy też bezpośredni kontakt z rodzicami pana Romana Pratasiewicza i z informacji, które oni nam przekazali, oni sami nie wiedzą do końca, jaka jest sytuacja - powiedział.
Zobacz: Korwin-Mikke o zatrzymanym na Białorusi Romanie Protasiewiczu: "Głupi szczeniak..." Super JKM
Ekspertka od mowy ciała nie ma wątpliwości
Zapytaliśmy także ekspertkę od mowy ciała, Darię Domaradzką-Guzik, co sądzi o nagraniu Romana Protasiewicza. - Wątpię w ten przekaz - stwierdziła. Najwięcej wątpliwości budzą w niej ręce aktywisty. Zwróciła uwagę na bezwiedne próby unoszenia rąk, co może świadczyć o tym, że mówiący stara się zablokować przekaz. Podobnie jest z nienaturalnie szybkim mruganiem, które często zdarza się, gdy chce się wyprzeć treść. - Komunikat werbalny nie idzie w parze z niewerbalnym - mówiła nam.
Kolejnym niepokojącym elementem są opuszczone kąciki ust - w ten spośób ciało zdradza smutek. Podczas mówienia Roman Protasiewicz oblizuje także usta, co wskazuje na wysoki poziom stresu i emocji.
Ekspertka zwróciła także uwagę na cały kadr, a konkretnie na papierosy leżące na stole. Według niej mają dawać oglądającym wrażenie, że zatrzymany może czuć swobodnie i w każdej chwili zapalić, że niczego mu nie brakuje. - To element gry, który ma pokazać, że jest dobrze taktowany - zauważa.
Nie można jednak powiedzieć, że opozycjonista czyta z kartki, nie widać bowiem charakterystycznego podążania wzrokiem za tekstem. Cała wypowiedź natomiast jest wypowiadana bez emocji, bez akcentów, bez przecinków. W interpretacji ekspertki oznacza to, że towarzyszyły mu wielkie emocje i stres oraz chęć szybkiego zakończenia wypowiedzi.
Podsumowując, Daria Domaradzka-Guzik uważa, że z postawa Romana Protasiewicza jest nieszczera. Według niej albo kłamie, albo nie wierzy w to, co mówi.