Wciąż nie wiadomo, w jakiej konfiguracji polska opozycja „pójdzie po zwycięstwo” w wyborach w październiku 2023 r. Choć liderzy PO, Lewicy, Polski 2050 i PSL wielokrotnie obiecywali, że w razie zdobycia większości stworzą stabilny rząd, na chwilę obecną nie mogą nawet zgodzić się co do tego, kto powinien reprezentować opozycję w wyborach. – Do jednej zagrody wszyscy zaganiają opozycję! A dziś dla bloku budowanego wokół Tuska największym obciążeniem jest sam Tusk – twierdzi Sawicki.
– Słowa Sawickiego są wyrazem instynktu samozachowawczego PSL-owca. Tusk jest inteligentny, ustosunkowany, szanowany w Unii, ale jego obecność w polityce to podporządkowanie opozycji pod grę „marszałka UE”, jakim jest Tusk. A to oznacza zdeformowanie PSL. Z drugiej strony, gra „na Tuska” wydaje się pomagać opozycji w sondażach – twierdzi politolog prof. Kazimierz Kik (75 l.).
– Obowiązkiem opozycji względem wyborców jest wygrać wybory z PiS – odpowiada Sawickiemu Piotr Borys (46 l.). - Jedna lista zjednoczonej opozycji do Senatu w 2019 roku dała zwycięstwo i ponad 800 tys. głosów więcej. Z tej lekcji należy wyciągnąć wnioski. Mniej partyjnych interesów, więcej odpowiedzialności za Polskę. Najlepsza jedna lista opozycji zamiast czterech. Warto się łączyć – kwituje poseł PO.