Wszystko zaczęło się od poniedziałkowego rozpoczęcia szczytu klimatycznego w Katowicach. W czasie inauguracyjnego przemówienia prezydent mówił o tym, że Polska posiada zapasy węgla na najbliższe 200 lat, zamierza kontynuować jego wydobycie i użytkowanie oraz – co wprawiło ekspertów od ochrony klimatu w osłupienie – uznał, że nie stoi to w sprzeczności z walką z globalnym ociepleniem. Klimatolodzy od lat dowodzą bowiem, że spalanie węgla jest jedną z przyczyn grożącej nam katastrofy klimatycznej.
Już następnego dnia na uroczystościach z okazji Barbórki mówił, że węgiel to największy skarb Polski. „Proszę się nie martwić: dopóki ja pełnię w Polsce urząd prezydenta, nie pozwolę na to, aby ktokolwiek zamordował polskie górnictwo” - zapewniał.
Kulminacją węglowej krucjaty prezydenta stał się czwartkowy wpis na Twitterze. Andrzej Duda zamieścił na swoim koncie link do artykuły, wskazującego, że to nie Polska, ale Niemcy odpowiadają w największym stopniu za emisję CO2 do atmosfery. „Bardzo dobry artykuł o emisji CO2 w UE. Przystępnie przedstawia realną sytuację. Warto przeczytać. Polecam” - zachęcał do lektury. Kilka godzin później wpis usunął i wygłosił coś na kształt przeprosin. Dlaczego?
Samo stwierdzenie, że Niemcy emitują więcej dwutlenku węgla odpowiedzialnego za globalne ocieplenie niż Polska nie jest żadną kontrowersją. Takie są fakty. Oburzenie wzbudziło coś zupełnie innego. W linkowanym tekście pojawiło się bowiem mnóstwo kontrowersyjnych stwierdzeń. Jedno z nich określało Unię Europejską jako „Sojedinionne Sztaty Jewropy”, co jest nawiązaniem do rosyjskiego określenia Stanów Zjednoczonych Ameryki. Z kolei Niemcy nazwano IV Rzeszą. Nie zabrakło też w tekście wielu kłamliwych, łatwych do zweryfikowania w oparciu o wiedzę naukową, tez dotyczących zmian klimatycznych.
Wpis prezydenta szybko wywołał burzę na Twitterze. Głównym zarzutem było to, że takich tekstów nie powinna umieszczać głowa państwa. W związku z krytyką Andrzej Duda usunął wpis i umieścił wyjaśnienie, w których stwierdził: „Przyznaję rację Tym, których oburzyła druga część artykułu zamieszczonego na portalu salon24.pl , który poleciłem kilka godzin temu. Był to błąd, wynikający z lektury pierwszej części tego artykułu. Nie podzielam poglądów i stylu wypowiedzi zawartej w 2 części. Błąd”.