Mateusz Morawiecki spotkał się z mieszkańcami Rypina. A przynajmniej tymi, którzy go lubią. Nie wszyscy zostali wpuszczeni. - Tych, których znam z widzenia, tych mamy wpuszczać - stwierdził przedstawiciel organizatora w rozmowie z TVN24. Oficjalnie do udziału dopuszczono tylko tych, którzy są faktycznie mieszkańcami Rypina. Mimo to kilka wydarzeń wskazuje na inne kryteria selekcji.
- Kamera TVN24 zarejestrowała próbę wejścia na teren stadionu mężczyzny z transparentem krytycznym wobec premiera Morawieckiego - poinformował portal telewizji.
Niepokornego mężczyznę najpeirw zatrzymał strażnik miejski, chociaż mężczyzna tłumaczył, że wpuściła go policja. Potem wywiązała się dyskusja, podczas której jeden z uczestników tłumaczył "my mamy tu inne polecenia". Jeden ze strażników wytłumaczył dziennikarzom, że mężczyzna nie może wejść, bo "my mamy tu inne polecenia". Ostatecznie mężczyzna został przepuszczony. Później, kiedy przemawiał premier w tłumie pojawił się człowiek trzymający transparent - z napisem "Pinokio - notoryczny kłamca" i karykaturą Mateusza Morawieckiego - zaczął krzyczeć "zgadzam się, zgadzam".
Wtedy z tłumu wyszedł burmistrz Rypina Paweł Grzybowski i bezceremonialnie wyrwał mu transparent, zgiął na pół i z kartonem w rękach wrócił na widownię. To wywołało zarówno żywą reakcję kontrdemonstrantów, jak i osób zgromadzonych na widowni. Słychać było oklaski i okrzyki "brawo!" - pisze portal TVN24.
Burmistrz Rypina, Paweł Grzybowski już wcześniej wprowadził mieszkańców swojego miasta w osłupienie, porównując walczące o swoje prawa kobiety do... hitlerowców. - Już Spartanie czy hitlerowcy stawali w roli panów życia i śmierci, ta droga nie jest dobra! Wiele osób wykorzystuje tę lukę do nadużyć, zabijania dzieci dla własnej korzyści, spokoju i komfortu! - napisał w sieci.