Prof. Bogdan Musiał Polska nie dostała nic

2014-08-07 4:00

W rocznicę rzezi Woli wraca temat odszkodowań od Niemców

"Super Express": - Burmistrz miejscowości Westerland, którą po wojnie przez długi czas rządził Heinz Reinefarth, znany jako kat Woli, przeprosiła Polaków za jego zbrodnie. To gest, na który czekaliśmy?

Prof. Bogdan Musiał: - Na przeprosiny nigdy nie jest za późno. Wygląda na to, że zrozumiano w tej miejscowości, kim tak naprawdę był jej szanowany przez lata burmistrz. To już coś, choć trudno to nazwać zadośćuczynieniem za ogrom zbrodni, które Reinefarth popełnił na cywilnej ludności Warszawy. Zadośćuczynienie to niekoniecznie pieniądze, bo nie da się przecież wycenić ludzkiego życia. To, co trzeba zrobić, to godnie upamiętnić ofiary i pokazać prawdę o tym człowieku.

- W Westerlandzie powstała już tablica, to wystarczy?

- Tablica to trochę za mało. Przylepi się ją na jakiejś ścianie i nikt nawet nie zwróci na nią uwagi, tak jak na tablicę upamiętniającą Solidarność, którą umieszczono na bocznej ścianie Bundestagu. To musi znaleźć się w miejscu widocznym i tak, by nie można było odwrócić od tego wzroku. Do tego kurortu przyjeżdża mnóstwo turystów i to przede wszystkim tych należących do niemieckiej elity.

- Warto przypominać Niemcom, że powojenna kariera Reinefartha to nie tylko sprawa III Rzeszy, ale też RFN, która pozwoliła mu po wojnie spokojnie żyć?

- Tak, pojawia się bowiem pytanie, jak przebiegało ściganie niemieckich zbrodniarzy wojennych, które prowadziła RFN. To, że taki Reinefarth mógł się stać szanowanym obywatelem, nie świadczy dobrze o procesie rozliczania się Niemiec z własną przeszłością. W ogóle rozliczenie się ze zbrodniami, które Niemcy popełnili w Polsce, dokonuje się głównie w sferze werbalnej, a nie rzeczywistej.

Zobacz: Powstanie Warszawskie. "Gorąco wierzyliśmy w zwycięstwo"

- Dla wielu takim rzeczywistym rozliczeniem byłaby choćby wypłata reparacji za II wojnę światową. Wyobraża pan to sobie?

- Na pewno nie reparacje za życie ludzkie, bo, jak już wspomniałem, tego nie da się wyliczyć. Natomiast jeśli chodzi o zniszczenia wojenne, to jak najbardziej. Niemcy celowo zniszczyli stolicę Polski. Nie był to wypadek przy pracy. Nie był to wynik działań wojennych, ale świadomej eksterminacji wielkiego miasta, co jest wyjątkowym wydarzeniem w najnowszej historii.

- W okresie komunizmu zrzekliśmy się żądań finansowych wobec Niemiec za straty materialne. Można tę decyzję cofnąć?

- Jeśli chodzi o prawny wymiar, to Polska nigdy nie zrzekła się swoich roszczeń. Zrobił to za Polskę Związek Sowiecki i jego namiestnicy w postaci władz komunistycznych. Nie była to jednak suwerenna decyzja suwerennego państwa. Nie ma żadnego aktu prawnego, który by to potwierdzał.

- Skoro nie jest to uregulowane, powinniśmy do tej sprawy wracać?

- Jestem przekonany, że z prawnego punktu widzenia mamy taką możliwość. Czy chcielibyśmy to zrobić? Myślę, że potrzebna by była uczciwa debata poparta merytorycznymi argumentami, w czasie której powinniśmy zadać sobie pytanie, czy takie roszczenia są dobrą drogą do pojednania między Polską a Niemcami. Jedno jest jasne - Grecy, którzy dużo mniej ucierpieli w wyniku niemieckich działań, mają takie żądania. Po wojnie rekompensatę Niemcy wypłaciły Francji. W zasadzie wszyscy na Zachodzie takie odszkodowania dostali. Polska - jedna z największych ofiar Hitlera - nie dostała nic.

- To chciałby pan Niemcom przypominać?

- Przede wszystkim trzeba im przypominać, że ponoszą moralną odpowiedzialność za los Polski po 1939 roku. Nie chodzi tylko o niemiecką okupację, ale także to, co stało się potem, czyli zwasalizowanie naszego kraju przez ZSRR. Przecież to była naturalna konsekwencja niemieckiej polityki wschodniej. Trzeba o tym mówić, bo świadomość Niemców, jakie spustoszenia przyniosła Polsce ich polityka, jest nadal niewielka.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail