"Super Express": - Jak ocenia pan przebieg wczorajszego Marszu Niepodległości?
Mikołaj Lizut: - To smutne, że to tak wyglądało. Blamaż, obciach. Kolejny rok z rzędu.
- W zeszłym roku było chyba gorzej...
- Fatalnie, że taki dzień jak Święto Niepodległości polega na wykluczaniu. Uliczny, chuligański spór o to, kto bardziej jest Polakiem i patriotą, kończy się rozróbą. Cała ta kretyńska dyskusja to jest paskudny zwyczaj kradzieży pojęć. Za komuny pojęcia takie jak czyn, walka czy towarzysz zostały raz na zawsze wyjęte z języka i splugawione. Teraz środowiska skrajnie prawicowe usiłują to zrobić ze słowem patriotyzm. Pojęcia jak niepodległość, Polska powinny wszystkich jednoczyć, niezależnie od podziałów.
- Każdy mógł się podłączyć pod którykolwiek z tych marszów.
- To samo słyszałem w zeszłym roku. Jakoś pod inne marsze się nikt nie podłącza i nie podpala samochodów.
Mikołaj Lizut
Dziennikarz, publicysta