Atak z terytorium Białorusi wciąż realny?
– Zagrożenie ponownym atakiem Rosji na Ukrainę z terytorium Białorusi oraz udział białoruskich żołnierzy w kolejnej fali agresji jest realne – poinformował niedawno generał Siergiej Kriwonos, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Jednocześnie z Białorusi dochodzą informacje o trwających ćwiczeniach wojsk Federacji i Białorusi, a także o powoływaniu do wojska rezerwistów mieszkających na terenach przy granicy z Polską i Ukrainą. Jednocześnie nasila się konflikt między Rosją i Litwą o zakaz tranzytu towarów do Obwodu Kaliningradzkiego, co może skłonić Rosję do próby zaatakowania Litwy w celu utworzenia korytarza transportowego.
Ławrow o rzezi cywilów na Ukrainie: "Nie wstydzimy się! Rosja jest, jaka jest"
Działania Łukaszenki tylko na pokaz
Jak te zjawiska odbierane są przez mieszkańców Białorusi? – Ruchy wojsk przy granicach z Polską i Ukrainą to nic nowego. Aktualnie jest większa aktywność wojsk Białorusi w odpowiedzi na aktywność wojsk NATO w Polsce i państwach bałtyckich. Te działania nic nie znaczą. Łukaszenka chce pokazać, że armia funkcjonuje i ma sprzęt. Żadnej inwazji nie będzie – mówi nam Pavel Chuduk, mieszkający w Mińsku działacz społeczny. – Gdyby Białoruś zaatakowała Ukrainę, prawdopodobnie można by mówić o wybuchu III wojny światowej. Wówczas by doszło zapewne do konfliktu z Litwą i może byśmy musieli bronić Kaliningradu, a następnie rozpocząć wojnę z Polską. To byłby koniec znanego nam świata – uważa Chuduk.
Przesmyk Suwalski i blokada Kaliningradu przez Litwę. "Decyzja musi zostać podjęta do 10 lipca"