Kariera polityczna Beaty Szydło rozpędza się z tygodnia na tydzień. Wiceszefowa Prawa i Sprawiedliwości staje się coraz bardziej popularna. Nic więc dziwnego, że chcą z nią współpracować najważniejsi politycy prawicy. - Byłam bardzo zaskoczona, gdy po wyborach prezydenckich prezes Jarosław Kaczyński zaproponował mi, że będę kandydatką partii na premiera. To była rozmowa w cztery oczy w trakcie podsumowywania kampanii. Oczywiście decyzja ostateczna była moja. Nie podjęłam jej jednak od razu. Musiałam to przemyśleć. Naradzić się z rodziną - zdradza. Dylemat był tym większy, że wcześniej posłanka dostała propozycję od prezydenta elekta.
Zobacz: Garsonki Kopacz kontra apaszki Szydło - która ma lepszy styl?! [ZDJĘCIA]
- Chciał, bym poprowadziła jego kancelarię. Sporo przeżyliśmy podczas kampanii i naturalne wydawało mi się, że moglibyśmy nadal ze sobą współpracować - tłumaczy wiceprezes PiS. Ostatecznie jednak zdecydowała się posłuchać swojego prezesa. - Najważniejsze jest dla nas zwycięstwo w wyborach parlamentarnych i możliwość naprawy kraju. Zawsze byłam nauczona gry w zespole, więc rozumiem, że walczymy o kolejny sukces PiS - mówi nam Szydło. Zdradza także, że z Jarosławem Kaczyńskim mówią sobie po imieniu. - Na ty przeszliśmy w momencie, kiedy trafiłam do komitetu politycznego partii. Wtedy też, w 2010 roku, rozpoczęła się nasza bliska współpraca - kończy Szydło.